LIVIA
- No pożycz mi ten
samochód! - chodziła za swoim bratem. - Chcę pojechać do
rodziców, a mój, przez nie wspomnę już kogo, jest u mechanika! -
pisnęła. Jej Mini Cooper stał w warsztacie samochodowym, a
dlaczego? Przez jej braciszka, który po pierwsze, wyładował cały
akumulator, a później jakimś cudem poszły jakieś przewody. I dać
tu takiemu pojazd na chwilę!
- Nie dam ci, bo będzie
mi potrzebny. - upierał się.
- Ciekawe po co? Po piwo
to się możesz skiknąć na piechotę. - zadrwiła. - No pożycz go!
- tupnęła nóżką, jak mała, wściekła dziewczynka.
- Nie ma mowy! -
przewrócił oczami. Wtedy drzwi do ich domu się otworzyły i
wkroczył ich przyjaciel. Szatynka automatycznie się wyszczerzyła i
podbiegła do chłopaka.
- Geri! Mój ulubiony
przyjaciel! - chciała objąć go ramieniem, ale trochę nie wyszło,
bo sięgała jedynie do jego ramienia. - Pożycz mi swój samochód.
- powiedziała od razu.
- Samochód? Po co?
- Bo chcę pojechać do
rodziców. Dawno ich nie widziałam, a poza chcę poplotkować z
siostrą. - odparła.
- Ty nie możesz jej dać
swojego? - gość spojrzał na piłkarza, stojącego przy schodach.
- No właśnie ten
uparciuch nie chce mi pożyczyć! Nie jestem nim i mu go nie zepsuje.
- zmierzyła wzrokiem brata.
- Teraz będziesz mi to
wypominać do końca życia? - zapytał znudzony.
- Tak! - odparła pewnie.
- Gerard, to jak? Proszę, proszę, proszę! - mrużyła powieki i
trzepotała nimi niczym motyl swoimi kolorowymi skrzydełkami. On
przewrócił oczami i sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając z
nich kluczyki. Miał do niej słabość, w szczególności łamał
się, gdy tak właśnie robiła.
- Jest zatankowany do
pełna i cały do twojej dyspozycji. - zaśmiał się wręczając jej
pęczek.
- Dziękuję! Odstawię ci
go wieczorem. - wspięła się na palcach i ucałowała jego
policzek, po czym skierowała się na schody, by wyjść na górę po
swoje rzeczy. Po drodze posłała zwycięskie spojrzenie bratu, a ten
się tylko jej wykrzywił. Bliźniaki, on i ona, niedawno obchodzili
swoje dwudzieste szóste urodziny, a nadal zachowują się jak
dzieciaki.
ZOE
Wracała do domu. Na stacji benzynowej
została okradziona. Wszystko przepadło. Dokumenty, ostanie
pieniądze, za które miała wrócić do domu, komórka oraz jej
ukochane zdjęcie, na którym razem ze swoją młodszą siostrą
przytulały się do najważniejszych osób w ich życiu. To właśnie
od nich wracała, od dziadków. Postanowiła udać się do Barcelony
pieszo. Cóż innego jej zostało niż wędrówka wzdłuż
autostrady? Po dwóch godzinach przebyła około piętnastu
kilometrów. Zatrzymała się i zdjęła swoje buty. Obgryzły ją.
Przeklinała siebie za to, że nie postawiła na stare dobre adidasy,
tylko zachciało jej się nowych sandałków. Usiadła na trawie.
Chciała trochę odpocząć. Wakacje dopiero się rozpoczęły, a ona
miała już dość tych okropnych upałów. Po krótkiej przerwie
ruszyła dalej. Teraz szła o wiele wolniej, trzymała buty w jednej
ręce i rozmyślała. Wiedziała, że ona i jej młodsza siostrzyczka
zostały praktycznie bez grosza przy duszy. Powoli zbliżał się
termin opłaty czynszu za ich kawalerkę na obrzeżach. Czekała ją
jakaś okropna robota jako kelnerka, albo sprzątaczka. Przystanęła.
Asfalt już tak mocno parzył ją w stopy, że zdecydowała się na
ubranie obuwia i złapanie stopa. Stała tak przez czterdzieści
minut. Miała już zrezygnować, gdy nagle przed nią zatrzymało się
białe Audi.
***
Przed Wami nasze pierwsze wspólne opowiadanie - Nataleczka i Coppernicana :)
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba!
Zapraszamy też do wpisywania się w zakładkę - Informowani :)
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba!
Zapraszamy też do wpisywania się w zakładkę - Informowani :)