piątek, 31 stycznia 2014

Prolog: Audi

 LIVIA

   - No pożycz mi ten samochód! - chodziła za swoim bratem. - Chcę pojechać do rodziców, a mój, przez nie wspomnę już kogo, jest u mechanika! - pisnęła. Jej Mini Cooper stał w warsztacie samochodowym, a dlaczego? Przez jej braciszka, który po pierwsze, wyładował cały akumulator, a później jakimś cudem poszły jakieś przewody. I dać tu takiemu pojazd na chwilę!
   - Nie dam ci, bo będzie mi potrzebny. - upierał się.
   - Ciekawe po co? Po piwo to się możesz skiknąć na piechotę. - zadrwiła. - No pożycz go! - tupnęła nóżką, jak mała, wściekła dziewczynka.
   - Nie ma mowy! - przewrócił oczami. Wtedy drzwi do ich domu się otworzyły i wkroczył ich przyjaciel. Szatynka automatycznie się wyszczerzyła i podbiegła do chłopaka.
   - Geri! Mój ulubiony przyjaciel! - chciała objąć go ramieniem, ale trochę nie wyszło, bo sięgała jedynie do jego ramienia. - Pożycz mi swój samochód. - powiedziała od razu.
   - Samochód? Po co?
   - Bo chcę pojechać do rodziców. Dawno ich nie widziałam, a poza chcę poplotkować z siostrą. - odparła.
   - Ty nie możesz jej dać swojego? - gość spojrzał na piłkarza, stojącego przy schodach.
   - No właśnie ten uparciuch nie chce mi pożyczyć! Nie jestem nim i mu go nie zepsuje. - zmierzyła wzrokiem brata.
   - Teraz będziesz mi to wypominać do końca życia? - zapytał znudzony.
   - Tak! - odparła pewnie. - Gerard, to jak? Proszę, proszę, proszę! - mrużyła powieki i trzepotała nimi niczym motyl swoimi kolorowymi skrzydełkami. On przewrócił oczami i sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając z nich kluczyki. Miał do niej słabość, w szczególności łamał się, gdy tak właśnie robiła.
   - Jest zatankowany do pełna i cały do twojej dyspozycji. - zaśmiał się wręczając jej pęczek.
   - Dziękuję! Odstawię ci go wieczorem. - wspięła się na palcach i ucałowała jego policzek, po czym skierowała się na schody, by wyjść na górę po swoje rzeczy. Po drodze posłała zwycięskie spojrzenie bratu, a ten się tylko jej wykrzywił. Bliźniaki, on i ona, niedawno obchodzili swoje dwudzieste szóste urodziny, a nadal zachowują się jak dzieciaki.

ZOE

  Wracała do domu. Na stacji benzynowej została okradziona. Wszystko przepadło. Dokumenty, ostanie pieniądze, za które miała wrócić do domu, komórka oraz jej ukochane zdjęcie, na którym razem ze swoją młodszą siostrą przytulały się do najważniejszych osób w ich życiu. To właśnie od nich wracała, od dziadków. Postanowiła udać się do Barcelony pieszo. Cóż innego jej zostało niż wędrówka wzdłuż autostrady? Po dwóch godzinach przebyła około piętnastu kilometrów. Zatrzymała się i zdjęła swoje buty. Obgryzły ją. Przeklinała siebie za to, że nie postawiła na stare dobre adidasy, tylko zachciało jej się nowych sandałków. Usiadła na trawie. Chciała trochę odpocząć. Wakacje dopiero się rozpoczęły, a ona miała już dość tych okropnych upałów. Po krótkiej przerwie ruszyła dalej. Teraz szła o wiele wolniej, trzymała buty w jednej ręce i rozmyślała. Wiedziała, że ona i jej młodsza siostrzyczka zostały praktycznie bez grosza przy duszy. Powoli zbliżał się termin opłaty czynszu za ich kawalerkę na obrzeżach. Czekała ją jakaś okropna robota jako kelnerka, albo sprzątaczka. Przystanęła. Asfalt już tak mocno parzył ją w stopy, że zdecydowała się na ubranie obuwia i złapanie stopa. Stała tak przez czterdzieści minut. Miała już zrezygnować, gdy nagle przed nią zatrzymało się białe Audi. 

***
Przed Wami nasze pierwsze wspólne opowiadanie - Nataleczka i Coppernicana :)
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba!
Zapraszamy też do wpisywania się w zakładkę - Informowani :)