piątek, 20 czerwca 2014

Czternasty: Ale my akwizytorów nie wpuszczamy!

 LIVIA

  Gdy wróciliśmy wszyscy z Brazylii, Gerard i Cesc mieli już wolne, a i mój urlop nadal trwał. Podobno zesłali nam na komendę innych stażystów, z komendy, którą teraz remontują, więc nie było z tym problemu. Siostra Zoe uprosiła ją by mogła zostać jeszcze w Brazylii ze swoją przyjaciółką i jej rodzicami. Po długim zastanawianiu w końcu się zgodziła, a mi samej Cesc sam się przyznał, że Carmen sama go prosiła by spróbował jakoś wpłynąć na decyzję jej siostry. No, a że mój braciszek podobno 'ma swój urok i wdzięk', blondynka się zgodziła.
 Teraz siedzimy sobie we czwórkę w ogrodzie, Cesc i Zoe przytuleni do siebie na jednej ławce, a ja z Gerardem na drugiej... Tylko nie tak jak oni... Każde z nas siedziało na innym końcu, a ja wyłożyłam nogi na mojego ukochanego wielkoluda. Chciałabym się teraz tak po prostu do niego przytulić, ale mój brat to w końcu mój brat. I niestety siedział tu z nami! Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wysunęłam nos znad gazety i spojrzałam na Cesca. 
   - Ktoś się dobija - mruknęłam. 
   - Nie chce mi się - machnął ręką, nawet nie otwierając oczu. Udawał, że zażywa kąpieli słonecznych. Zoe tak samo, więc nie próbowałam nawet. 
   - Geri - spojrzałam na niego. 
   - No sorry, nie mam jak - zaśmiał się i wskazał na moje nogi, które były na jego kolanach. 
   - Lenie z was i tyle! - jęknęłam i odłożyłam gazetę. Wstałam i weszłam przez taras. Pokonałam korytarz i otworzyłam frontowe drzwi, a w progu zobaczyłam... No myślałam, że śnię! I to na dodatek miał być koszmar! Stałą tam ta sama laska, której ja i Carlota zniszczyłyśmy sukienkę! To były pamiętne czasy, kiedy uprzykrzaliśmy jej życie! Spojrzałam lekko w dół. Jej brzuszek był nieco większy... Przytyła, ale chyba nie z nadmiaru podjadania słodyczy. To był ewidentny sześcio- siedmiomiesięczny ciążowy brzuszek. - Ale my akwizytorów nie wpuszczamy! - pokręciłam głową i chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, a ona na bezczelnego włożyła stopę w próg! 
   - Jest Cesc? - zapytała, patrząc na mnie.
   - Może.
   - Jak zwykle przemiła Liv - zadrwiła. - Pytałam jasno, czy jest twój brat?
   - Livia, kto przyszedł? - usłyszałam właśnie za sobą głos Cesca. - Jacinta? - zdziwił się.
   - Nie, to tylko nocna zmora i już sobie idzie - zakomunikowałam. 
   - Co ty tu robisz? - zapytał.
   - Musimy poważnie porozmawiać - odpowiedziała mu.  
   - Liv możesz nas na chwilę zostawić? - poprosił.
   - Żeby znów zrobiła ci z mózgu wodę? - warknęłam, a ten zmierzył mnie wzrokiem. - No dobrze! - zawołałam i wściekłą wróciłam na taras. Usiadłam z powrotem obok Gerarda.
   - Co się dzieje? - zdziwił się mój chłopak.
   - Czarownica przyleciała, tylko chyba miotłę na podjeździe zostawiła - mruczałam, a on i Zoe patrzyli na mnie pytająco.  
   - Jaka czarownica? - zainteresowała się blondynka.
   - Zaraz, chyba nie chcesz powiedzieć, że Jacinta? - Gerard zaczął kojarzyć, a ja skinęłam głową. - I na dodatek... - zacięłam i pokazałam zaokrąglony brzuch.  
   - Ej, możecie mi powiedzieć o co chodzi?
   - To była Cesca - westchnęłam. - Ta, dla której z naszą siostrą byliśmy takie wredne!  

 ZOE

  Wstałam z leżaka na tarasie i weszłam do domu. Cescy długo już nie wracał, martwiłam się o niego. Przeszłam przez korytarz prowadzący do głównego wyjścia i gdy usłyszałam dość donośne głosy stanęłam za ścianą. Wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać ale czułam, że powinnam wiedzieć o co chodzi. 
   - Chce tu zamieszkać Cesc. Tak będzie najlepiej dla nas i dla naszego dziecka. Musi mieć obojga rodziców. - powiedział kobiecy głos.
   - Tylko skąd pewność, że to jest moje dziecko, Jacinta? - odezwał się Cesc. Słyszałam jak chodził w kółko po pomieszczeniu. 
   - Bo nie byłam z nikim innym od naszego rozstania. Mam co do tego pewność.
   - Więc dlaczego nie przyszłaś wcześniej, co? 
   - Bałam się twojej reakcji, początkowo chciałam sama je urodzić, a potem wychować. Zrozumiałam, że jednak nie dam rady. Nie mogę przestać Cię kochać Cesc. - powiedziała łamiącym się głosem.
   - Ty się w ogóle słyszysz? - zakpił Cesc, ale i tak w środku poczułam takie ukłucie... Tamta dziewczyna mówiła, że go kocha i będzie miała z nim dziecko! 
   - Będę mogła tu zamieszkać? - zapytała po chwili. Wtedy za mną pojawiła się Livia i Gerard, oboje z przejętymi minami.
   - Czego ona chce? - szepnęła szatynka.
   - Chce tu zamieszkać - powiedziałam i poczułam jakbym od środka zaczęła się rozklejać.
   - Niedoczekanie moje! - powiedziała głośno. Chyba takiej zdenerwowanej jej chyba nie widziałam. - Ja też mam tu coś do gadania. W połowie to mój dom - zawołała, wychodzą do Cesca i tej dziewczyny. 
   - Liv przecież się przyjaźnimy. Nie możesz mnie tak zostawić. - mówiła Jacinta.
   - Przyjaźnimy?! - wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. - Gdyby nie ten brzuszek, dawno byś dostała za to, że się tu pojawiłaś! - zahamowała centralnie przed nią, grożąc jej palcem przed nosem.
   - Livia, uspokój się - wypadł za nią Gerard i pociągnął do tyłu, a ja podeszłam bliżej. Wtedy dziewczyna spojrzała i na mnie i na Pique, nie spodziewała się nas tu. Szczególnie mnie, bo nie wiedziała kim jestem. Była ładna, miała duże brązowe oczy, szatynka.  
   - A ta to kto? Twoja kolejna laska? Kochasz tylko mnie Fabregas.  
   - Zaczyna się - zakpiła Livia. - A ty coś może odpowiedz! - spojrzała bykiem na brata. 
   - Nie mów tak. Nie kocham Cię już Jacinta. Jedyną, którą darzę uczuciem jest Zoe. - powiedział i podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem. Starałam to sobie jakoś w głowie poukładać, nie byłam na niego zła, ale poczułam się odsunięta na bok. Modliłam się w duchu aby ta " wiedźma" jak nazwała ją moja przyjaciółka więcej się tu nie pojawiła.
   - Czyli chcesz, żeby twoje dziecko wychowywało się w jakieś starej, zapchlonej kamienicy?
   - Aż tak nisko upadłaś? - zaczęła Liv.  
   - Straciłam pracę, rodzice nie chcą mnie znać i mieszkam razem z 5 osobami w dwupokojowym mieszkaniu.
   - Chyba nie dasz się jej nabrać, Cesc - Gerard spojrzał na przyjaciela. Po minie Cesca wnioskowałam, że zaczął mięknąć. - Ta laska cię wykiwała na cacy jakiś czas temu. 
   - Muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie. - powiedział i wyszedł po schodach na górę.
   - Wrócę tu jeszcze. Wszyscy zobaczycie. A ty - pokazała na mnie. - Trzymaj swoje łapska z dala od mojego Cesca. - warknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
   - Ja ją zabiję - pisnęła. 
   - Spokojnie Liv. - poprosiłam. - Nic się nie stało.
   - Bo po prostu nikt jej nie pokazał gdzie jej miejsce - westchnęła. - Ona wie jak zepsuć miłe popołudnie! 
   - Chyba już pójdę. - oznajmiłam i poczułam jak zaczynam się powoli rozklejać.
   - Hej, nie musisz - Livia pokręciła głową. 
   - Co ja mam zrobić jak ona się tu wprowadzi? - zapytałam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu.
   - To nie będzie miała życia ze mną - przewróciła oczami. - A poza tym, przecież nie powinno się nic zmienić pomiędzy tobą i moim bratem. 
   - Będzie się nią zajmował, a ona nawet mnie do niego nie dopuści. Nie chcę cierpieć.  
   - I przez to chcesz odpuścić? - zapytał Gerard, stojący za nami.  
   - Wolę zrobić to teraz niż patrzeć jak oboje stwarzają szczęśliwą rodzinkę.
   - Cesc i Jacinta?! Nie pozwolę na to! - dopowiedziała policjantka. 
   - Cieszę się, że próbujecie mnie pocieszyć, ale muszę to zrobić. - powiedziałam, a po policzkach poleciały mi łzy. Szybko złapałam swoją torebkę i wybiegłam.    

***
Smutno, smutno z powodu Hiszpanów ;x