niedziela, 13 kwietnia 2014

Dziesiąty: Ty sam jesteś jak ta dziewica!

 LIVIA

   Sezon dobiegł końca, a zostało tylko kilka już mało znaczących meczy, więc trener dał wolne już tym, którzy zostali powołani na Puchar Konfederacji i postanowił powpuszczać młodzików na boisko. Cesc od wczoraj chodził taki jakiś podniecony i nie chciał nic mówić. Nawet z ciekawości zadzwoniłam do Zoe, ale ta także nic nie wiedziała, aż w końcu dziś popołudniu wygadał się Pique, który oczywiście od razu przekazał tą wiadomość mnie, że Cesc postanowił zrobić prezent Zoe i zabrać ją na kilka dni na Mallorce. Ucieszyłam się z tego powodu, bo chciałam szczęścia brata i przyjaciółki. Francesc już wszystko porządnie ukartował, a nawet zmówił się z Carmen, która spakowała swoją siostrę pod jej nieobecność i na ten czas umówiła się z koleżanką, że zamieszka u niej. Mój brat po prostu uprowadził tam Zoe!
  Z racji, że godzinę temu Cesc i Zoe już wylądowali na wyspie, ja na luzie leżałam sobie na hamaku w ogrodzie wtulona w mojego wielkoluda.
   - Geri, nudzi mi się. - mruknęłam z zamkniętymi oczami.
   - Skoro nie ma już Cesca to możemy w końcu robić wszystko, na co tylko mamy ochotę. - powiedział.
   - Sęk w tym, że ja nie wiem na co mam ochotę. - jęknęłam, a on się zaśmiał. - Też gdzieś pojedźmy. - spojrzałam na niego po chwili.
   - Ibiza, Seszele, a może wyspy dziewicze ... - zaczął wyliczać.
   - Ibiza mi się już znudziła, na Seszelach jest twój brat, a... - zacięłam się. - Ty sam jesteś jak ta dziewica! - oberwał po głowie.
   - Dzięki tobie już nie. - pokazał mi język.
   - Głupek - cmoknęłam go w policzek. - Jedźmy do Paryża! - zawołałam. 
   - Do Disneylandu! - krzyknął. - Lecę zabukować dla nas bilety.
   - Wy z Cesciem chyba nigdy nie dorośniecie - pokręciłam głową. - Ale dobra, sama bym tam poszła.
   - No widzisz, w tobie też jeszcze drzemie takie duże dziecko. - uśmiechnął się i mnie pocałował.
   - Ale na wieżę Eiffela też pójdziemy! - postanowiłam. 
   - Mam lęk wysokości. - uśmiechnął się.
   - No tak, a na kolejce pewnie zaraz ci on minie - zaśmiałam się.
   - Kolejka to całkiem co innego. - wyszczerzył się.
   - I tak cię tam zaciągnę! - pokręciłam głową. - Bo w końcu mi nie odmówisz - szepnęłam mu do ucha.
   - Jeśli dobrze się postarasz to wejdę i nawet na Time Squere!
   - Postarać się mogę, ale jak ty na to zasłużysz! - pokazałam mu język.
   - Ostatnio bardzo sobie zasłużyłem.
   - I biedak nie dostał nagrody, bo zły braciszek był na miejscu - pokręciłam głową, śmiejąc się z niego.
   - Teraz musisz to nadrobić z jeszcze większym zaangażowaniem. - mruknął mi do ucha.
   - Kusisz Pique, kusisz - wyszczerzyłam się i przesunęłam delikatnie czubkiem swojego nosa po jego policzku, potem szyi i zostawiłam tam kilka pocałunków. - A teraz Gerard, wstajemy - zaśmiałam mu się do ucha i wygramoliłam z hamaka. Mina mężczyzny była wprost epicka.Wstał zaraz za mną i dogonił, bo kierowałam się już do domu. Objął mnie ramieniem i weszliśmy razem. Usiedliśmy przy moim laptopie i zabraliśmy się za rezerwacje biletów.
         
 ZOE

 Cesc podstępem po raz kolejny wpakował mnie do samochodu, gdzie czekała już starannie spakowana walizka oraz bagaż podręczny. Po jakiejś godzinie jazdy byliśmy już na lotnisku El Prat. Potem przeszliśmy przez wszystkie kontrole i w końcu zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Oczywiście wypchnęłam go z fotela koło okna, bo w końcu coś mi się należy za szereg porwań.
   - Jesteś niemożliwy. Mogłeś mi powiedzieć. - powiedziałam udając obrażoną.
   - Chciałem ci zrobić niespodziankę - uśmiechnął się słodko i chwycił za moją dłoń. 
   - A teraz powiedz gdzie to mnie wieziesz?  
   - Na takie małe wakacje zanim pojadę na zgrupowanie z reprezentacją. Co powiesz na Mallorce? - poruszył brwiami. 
   - Zawsze chciałam tam polecieć! Ale naprawdę nie musiałeś mnie nigdzie zabierać. - mocniej ścisnęłam jego dłoń.  
   - Po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu. - uśmiechnął się. - Livia stwierdziła, że to dobry pomysł, ale zostawiam ją na pastwę nudów, ale znając życie to Pique pewnie pogra jej tam na nerwach. - pokręcił głową.  
   - Nie tylko na nerwach. - powiedziałam pod nosem.
   - Mówiłaś coś? - spojrzał na mnie pytająco. - A z resztą... Co ty na to, żeby polecieć też ze mną na Puchar Konfederacji, hmm? Możesz zabrać Carmen, jeżeli będzie chciała. 
   - Nie sądzę, żeby miała na to ochotę ale ja z chęcią pojadę. Może będziesz miał większą motywację do strzelania bramek. - puściłam do niego oczko.
   - Jeżeli będzie na mnie czekać nagroda, to czemu nie? - wyszczerzył się. 
   - Jeśli będziesz się starał. - pokazałam mu język.
   - Nie żeby coś, ale ja się zawsze staram - prychną zabawnie. 
   - Tak Cescy, tak. - poklepałam go po ramieniu i przysunęłam się bliżej okna, aby podziwiać widoki roztaczające się za nim. Niedługo później samolot już zaczął podchodzić do lądowania i byliśmy na miejscu. Na lotnisku zabraliśmy swoje rzeczy i złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas do hotelu, który wynajął Fabregas. Zapytałam go co to będzie za hotel, a on odparł że taki sobie, a gdy już wysiadaliśmy z taksówki to 'taki sobie hotel' okazał się być ogromny i luksusowy! - Cesc to musiało kosztować fortunę. - jęknęłam. 
   - Nie, wcale nie. - pokręcił głową i podszedł do recepcji by nas zameldować. 
   - Nie wiem co mam powiedzieć. Tu jest tak pięknie. - zachwycałam się każdym zakątkiem hotelu a jeszcze bardziej naszym ogromnym pokojem, gdzie znajdowało się jeszcze większe łóżko.
   - Że zapiera ci dech w piersiach, i tak dalej, i dalej - zaśmiał się, obejmując mnie od tyłu. 
   - Nie śmiej się ze mnie. - uderzyłam go w ramię i zmierzyłam wzrokiem. - Nigdy nie byłam w takim miejscu. Nigdy nie byłam na wakacjach...
   - Teraz masz mnie, więc ja cię będę na nie zabierał, dobrze? - uśmiechnął się.
   - Jeśli mi się spodoba to się od tego nie wywiniesz. - pokazałam mu język.
   - Nie chcę się od tego wywijać - mruknął i odwrócił mnie do siebie przodem, wpijając się w moje usta. 
   - Nie ma jeszcze wieczora Fabregas. - wyszczerzyłam się. - Nie rozpędzaj się.
   - No przecież jestem grzeczny - zrobił smutną minkę. 
   - Lepiej opowiadaj co mamy w planach tutaj robić.
   - Możemy iść na plażę, albo pochodzić po mieście i istnieje taka opcja, by zostać w pokoju - wyliczał, robiąc zabawne miny. 
   - Chodźmy na plażę. Przebiorę się tylko w strój i możemy iść. - uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam wygrzebywać z walizki odpowiedni ekwipunek do wyjścia.        

 LIVIA

 Szczęśliwy traf chciał, żebyśmy się jeszcze załapali na wieczorny samolot do Francji. Gdy pojawiliśmy się już w hotelu było już późno. Geri swoimi minkami i czułymi pocałunkami jakoś mnie przekonał, by mógł odebrać swoja zaległą nagrodę. 
 Rano gdy tylko się obudziłam, zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą twarz Gerarda, który mi się przyglądał. 
   - Dzień dobry - szepnął. 
   - Dzień dobry. A czemu mi się tak przyglądasz? - zaśmiałam się. 
   - Lubię ci się przyglądać, to dlatego. - spojrzał mi w oczy, a ja po raz kolejny zatraciłam się w jego błękitnych tęczówkach. - Wiesz, że dzisiaj jedziemy do Disneyland`u? - wyszczerzył się.
   - Ooo, mój mały dzidziuś chce zobaczyć Myszkę Miki? - zmierzwiłam mu jego czuprynę.  
   - Raczej Minnie. - pokazał mi język. - Na kolejki górskie kiedyś chciałem iść z Cesciem, ale on wolał cykać sobie fotki na Instagrama. 
   - No to ja pójdę z tobą na tą kolejkę górską - zaśmiałam się i dostał pstryczka w nos. - Ale chyba najpierw muszę wstać i się ubrać. - wyciągnęłam się. 
   - Wiesz, że nie musisz. - mruknął.
   - No wiesz, pasowałoby - pokręciłam głową i wsparłam się na łokciach, a on podłożył poduszkę pod swoją głowę i zaczął bawić się moimi włosami. 
   - Zamówię dla nas śniadanie. - zarządził po chwili.
   - To dobrze, bo trochę zgłodniałam - skradłam mu buziaka i przemknęłam szybko do łazienki. Gdy już wzięłam prysznic i się przebrałam, Gerard w samych spodniach właśnie odbierał wózek z naszym śniadaniem. 
   - A teraz powiedz: Aaaa...! - wziął na widelec kawałek ciasta i przystawił do mojej twarzy.
   - Ty chyba naprawdę cofnąłeś się kilka lat wstecz - zaśmiałam się i zjadłam ciasto. - Mniam - dodałam i porwałam z talerza jedno winogrono. Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy do parku rozrywki, tam oczywiście na dzień dobry musieliśmy sobie zrobić pamiątkową fotkę z Kaczorem Donaldem, który od razu gdy zobaczył Pique, sam do nas podbiegł. 
   - Liv zrób mi zdjęcie z Minnie! - krzyknął ustawiając się koło niej.        
   - Już robię, tylko pilnuj się, bo ja patrzę! - zaśmiałam się. Nagle zrobiło się z niego takie duże dziecko, ale jak tu go nie kochać? Jeżeli trzeba było, to oczywiście stawał się poważny i dobierał swoje zachowanie do odpowiedniej sytuacji.  
   - Spokojnie ja jestem tylko twój i czasem też Cesca. - zaraz pojawił się przy mnie i skradł mi całusa. - A teraz porywam cię niczym twój braciszek Zoe, do tunelu zakochanych. 
   - Tylko wiesz, że musimy uważać żeby jacyś gorliwi turyści nie zrobili nam zdjęć z buziakami? Chociaż... - zamyśliłam się. - Na mnie Cesc by się tylko obraził, a o tym co zrobiły tobie to chyba nawet nie chcę myśleć. - pokazałam mu język. 
   - Z tego co wiem to tam jest ciemno.  
   - No tam tak, ale mówię ogólnie - odparłam, a on pociągnął mnie za sobą. 
   - Liv o nic się nie bój. Ja mam swoje własne sztuczki.
   - Zamkniesz mojego brata w piwnicy i będziesz go tam trzymał, dopóki nie zmięknie? - zaśmiałam się, a on objął mnie ramieniem. 
   - Razem go tam uwięzimy, bo ty już masz w tym wprawę. - wyszczerzył się.       
   - Dobra mój ty filozofie, chodźmy już do tego tunelu - pokręciłam głową z uśmiechem. 

***
Kolejny rozdział za nami! 
Czekamy na Wasze komentarze :)

#FelizCumpleanosCapi 
Wszystkiego Najlepszego, Carles! 

sobota, 5 kwietnia 2014

Dziewiąty: Możesz czuć się uprowadzona.

ZOE

Wyszliśmy wszyscy z szatni śmiejąc się z jakiegoś suchara rzuconego przez Geriego. Carmen oczywiście zebrała autografy od każdego zawodnika, a potem się gdzieś ulotniła. Stanęliśmy koło aut Pique i Fabregasa. Jakoś dziwnie zawsze parkowali obok siebie swoje samochody. Ale to jest Fabrique tego nie ogarniesz.
   - No to panowie, strzelcy bramek - Livia klasnęła w dłonie. - Co teraz? 
   - Teraz to ja czekam na nagrodę Zoe. - powiedział i przysunął się do mnie bliżej.
   - Stary, może nie na pełnym parkingu? - wyszczerzył się Pique. - Trener patrzy - mruknął ciszej. 
   - W takim razie... - zaczął a potem wziął mnie na ręce i wpakował do swojego samochodu. Zatrzasnął drzwi i pożegnał się z przyjacielem, a potem zajął miejsce kierowcy i wyjechaliśmy z parkingu.  
   - Cesc? Mam się bać? Nie wiem gdzie jest moja siostra... - spojrzałam na niego niepewnie. 
   - Nic jej nie będzie, taką mam nadzieję. Teraz pewnie siedzi sobie w mieszkaniu i ogląda TV. A tak w ogóle to wyglądasz wspaniale w koszulce i moim numerkiem. - puścił mi oczko.  
   - Dzięki, uparłeś się żebym ją założyła, więc tak zrobiłam. - uśmiechnęłam się. - Gdzie ty mnie w ogóle wieziesz, hmm? 
   - Tego to jeszcze nie wiem, ale możesz czuć się uprowadzona. - zaśmiał się.
   - Cesc, przerażasz mnie, wiesz? - spojrzałam na niego.  
   - Ja chcę tylko w spokoju odebrać swoją nagrodę z dala od innych.
   - Przypominam ci, że to miał być tylko i wyłącznie buziak w policzek! - machnęłam ręką. 
   - Ja tam usłyszałem całkiem coś innego. - pokazał mi język.   
   - Ty sobie może nic nie wyobrażaj, co? Bo będę krzyczeć! - powiedziałam na żarty. 
   - Już dojeżdżamy, więc nie będzie to konieczne.   
   - Ale gdzie my jesteśmy? - zapytałam i po chwili zauważyłam, że Cesc parkuje niedaleko pustej plaży. 
   - Na plaży. To jest chyba najbardziej romantyczne miejsce jakie znam. Gwiazdy, szum morza... Idealne miejsce.
   - Na buziaka w policzek? - droczyłam się, a on wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi.  
   - Wiem, że chciałabyś czego więcej ale wiesz, ja jestem wierny tylko Pique. - nie pozostawał mi dłużny.
   - No tak! - udałam zrezygnowaną. - Właśnie zniszczyłeś moje najśmielsze marzenia ze snów!
   - Ktoś w końcu musiał to zrobić. 
   - Lubisz być wredny dla dziewczyn, które wyciągasz wieczorem na plażę? 
   - Takie już jest moje hobby. - powiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie do brzegu po chwili spaceru wzdłuż niego, przystanął i odwrócił się przodem do mnie, niepewnie kładąc swoje dłonie na mojej talii i patrząc mi prosto w oczy. - Wyglądasz tak ślicznie. - powiedział i odgarnął mi włosy za ucho.
   - Komuś tu się chyba wredota wyłączyła - zaśmiałam się cicho i również spojrzałam mu w oczy.  
   - Jeśli chcesz to mogę cie wrzucić do wody. - zaśmiał się.
   - Nie! - krzyknęłam przerażona i jakby automatycznie ścisnęłam go za przedramię. 
   - Spokojnie, nie bój się. Nie mam zamiaru cię wrzucać na razie jeszcze. - powiedział i przybliżył się do mnie, a potem delikatnie pocałował. Poczułam jego usta na swoich. Ich smak był nie do opisania. Cesc mi się podobał, a jego siostra też tylko trajkotała ciągle o jednym, czyli mnie i Francescu. Niepewnie położyłam dłoń na jego policzku i odwzajemniłam pocałunek. - I o taką nagrodę mi chodziło. - zaśmiał się, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
   - Nie za duża jak na jednego gola? Przy hattricku bym się zaczęła zastanawiać dopiero nad taką - uśmiechnęłam się lekko, a moja dłoń nadal była na jego lekko zarośniętym policzku.  
   - Powinnaś zacząć się bać kiedy go strzelę.
   - Czyżbyś liczył na coś więcej, Fabregas? - otworzyłam szerzej oczy. 
   - Na coś znacznie więcej. - mruknął mi do ucha i zaczął obsypywać moją szyję pocałunkami.   
   - Nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko? - szepnęłam. Ja już chyba niczego w tym momencie nie byłam pewna. 
   - Przepraszam jeśli czujesz się nieswojo, masz do tego prawo. Mało się znamy ale wiem, że czuję coś do ciebie, coś naprawdę wyjątkowego. - powiedział.
   - Cesc, jesteś naprawdę fajnym facetem - uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na jego policzku. - Ale nie uważasz, że zasługujesz na kogoś innego? Bardziej wyjątkowego? 
   - Głupoty opowiadasz. Ty jesteś dla mnie wyjątkowa i tylko to się liczy. - powiedział i jeszcze raz złożył pocałunek na moich ustach.
   - Nie wiem co mam ci teraz odpowiedzieć, Cesc - szepnęłam, patrząc mu w oczy. 
   - Że jestem najseksowniejszym, najprzystojniejszym i najzabawniejszym mężczyzną jakiego znasz. - wyszczerzył się.     
   - Zapomniałeś do tego dorzucić, że najgłupszym też - zaśmiałam się i oparłam czoło o jego tors. 
   - Wracajmy bo mi Livia zmyję głowę, że cię porwałem i przetrzymywałem nie wiadomo gdzie. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę auta. Chciałam by nigdy nie puszczał mojej dłoni i nie przestawał się uśmiechać. Odwiózł mnie pod mój blok i oczywiście zażyczył sobie buziaka na dobranoc. Musieliśmy się zabawnie posprzeczać, ale w ostateczności go dostał. Wyszłam na górę i weszłam do mieszkania. Tam moja siostra już spała, więc i sama sama długo się nie zastanawiałam i się położyłam.

  Z samego rana wsiadłam w taksówkę i podjechałam pod dom Fabregasów. Kiedy zadzwoniłam dzwonkiem otworzył mi Cesc.
   - Zoe? - wyszczerzył się. - Ale ja wychodzę właśnie na trening! - zrobił smutną minkę.
   - Nie przyszłam do ciebie kochasiu. - zaśmiałam się  
   - Ranisz - jęknął i udał, że wbija sobie niewidzialny nóż w serce. - Moja siostra powinna być u siebie w pokoju. - uśmiechnął się skradł całusa, mijając mnie i kierując się w stronę swojego samochodu, który stał na podjeździe. 
   - Mogę? - stanęłam w progu pokoju Livii i zapukałam delikatnie w drzwi.  
   - O, hej! - uśmiechnęła się, wstając ze swojego łóżka. Miała uchylone drzwi, więc po prostu weszłam. 
   - No, opowiadaj mi wszystko dokładnie i ze szczegółami! - powiedziałam i usiadłam na miejscu, które wcześniej zajmowała.  
   - Chodzi o to, że jakby mój brat dowiedział się o tym, że ja i Gerard... - zacięła się. - Chyba by go zabił - westchnęła i opadła na łóżko obok mnie. 
   - Spokojnie, o nic się nie martw. Na pewno mu niczego nie powiem. - zapewniłam.  
   - Dzięki. Cholernie boję się jego reakcji. - pokręciła głową. - A ja chyba naprawdę kocham Pique, a wcześniej wbijałam sobie do głowy, że to nic innego jak tylko przyjaźń. 
   - Czyli to zaczęło się już wcześniej?  
   - Gerard był moim pierwszym facetem - mruknęła cicho i spojrzała na mnie. 
   - Cooooo?! - prawie się zakrztusiłam.  
   - No tak - podniosła się i oparła łokcie na swoich kolanach. - Na imprezie urodzinowej, dwudziestej mojej i Cesca. Biedak do dziś nie wie, gdzie wtedy nas wessało. 
   - Widzę, że was poniósł melanż. - zaśmiałam się. - Dlaczego tak bardzo boisz się brata, skoro Geri jest jego najlepszym przyjacielem?  
   - Właśnie dlatego - westchnęła. - Przyjaźnią się od małego. - skinęła głową.
   - Ja bym się tam cieszyła, że moja siostra wychodzi za najlepszego przyjaciela. Byliby rodziną. - uśmiechnęłam się.
   - Faceci myślą inaczej, Zoe - zaśmiała się cicho. - Pamiętam jak Cesc odganiał ode mnie i Carloty wszystkich swoich kolegów, a do domu wstęp miał tylko Gerard i jego młodszy brat, bo jak stwierdził są niegroźni. 
   - Jak widać bardzo niegroźni. - powiedziałam i wybuchnęłyśmy obie śmiechem.    
   - W szczególności ten starszy - Livia pokiwała głową. - Geri jest naprawdę takim moim ideałem i to od dłuższego już czasu. - zaśmiała się. - A właśnie! Jak z tobą i moim bratem?!
   - Porwał mnie ten głupek i nie chciał powiedzieć gdzie mnie zabiera. A potem...
   - A potem? - przeciągnęła Livia, czekając na ciąg dalszy.    
   - Potem zabrał mnie na plażę i pocałował.
   - Cholera, to musiało być romantyczne - zaśmiała się. - Mój brat i romantyzm? - zapytała sama siebie i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. - No, ale okej! Zdarzają się i takie przypadki. - uśmiechnęła się. - Powiedz mi, że za niedługo będziecie na okładkach szmatławców jako najgorętsza para w mieście! 
   - Chciałabyś! Cescy był naprawdę bardzo romantyczny!   
   - Jest moim bratem, więc trudno mi to sobie wyobrazić. - wzruszyła ramionami. 
   - Nie jadłam jeszcze śniadania a mój brzusio już wyraźnie domaga się jakiegoś jedzenia. Idziemy zrobić sobie jakieś kanapki? - zapytałam.  
- Ja też jeszcze nic nie jadłam. - zaśmiała się. - Na szczęście rano Cesc był w sklepie, więc lodówka będzie pełna. - klasnęła w dłonie. Zeszłyśmy do kuchni i wzięłyśmy się za przygotowania. Miały być to tylko kanapki a skończyło się na tym, że Livię naszła ochota na płatki z mlekiem. Tak więc po zjedzonym posiłku obrastałyśmy w tłuszcz przed TV czyli ulubionym miejscem Cesca do relaksu.
***
Dzisiaj meczyk o 18:00 z Betisem a Nataleczka idzie go oglądać prawdopodobnie w klubie *.*
P.S. nie wiem jak wy ale ja uwilbiam tego gifa *.*