sobota, 5 kwietnia 2014

Dziewiąty: Możesz czuć się uprowadzona.

ZOE

Wyszliśmy wszyscy z szatni śmiejąc się z jakiegoś suchara rzuconego przez Geriego. Carmen oczywiście zebrała autografy od każdego zawodnika, a potem się gdzieś ulotniła. Stanęliśmy koło aut Pique i Fabregasa. Jakoś dziwnie zawsze parkowali obok siebie swoje samochody. Ale to jest Fabrique tego nie ogarniesz.
   - No to panowie, strzelcy bramek - Livia klasnęła w dłonie. - Co teraz? 
   - Teraz to ja czekam na nagrodę Zoe. - powiedział i przysunął się do mnie bliżej.
   - Stary, może nie na pełnym parkingu? - wyszczerzył się Pique. - Trener patrzy - mruknął ciszej. 
   - W takim razie... - zaczął a potem wziął mnie na ręce i wpakował do swojego samochodu. Zatrzasnął drzwi i pożegnał się z przyjacielem, a potem zajął miejsce kierowcy i wyjechaliśmy z parkingu.  
   - Cesc? Mam się bać? Nie wiem gdzie jest moja siostra... - spojrzałam na niego niepewnie. 
   - Nic jej nie będzie, taką mam nadzieję. Teraz pewnie siedzi sobie w mieszkaniu i ogląda TV. A tak w ogóle to wyglądasz wspaniale w koszulce i moim numerkiem. - puścił mi oczko.  
   - Dzięki, uparłeś się żebym ją założyła, więc tak zrobiłam. - uśmiechnęłam się. - Gdzie ty mnie w ogóle wieziesz, hmm? 
   - Tego to jeszcze nie wiem, ale możesz czuć się uprowadzona. - zaśmiał się.
   - Cesc, przerażasz mnie, wiesz? - spojrzałam na niego.  
   - Ja chcę tylko w spokoju odebrać swoją nagrodę z dala od innych.
   - Przypominam ci, że to miał być tylko i wyłącznie buziak w policzek! - machnęłam ręką. 
   - Ja tam usłyszałem całkiem coś innego. - pokazał mi język.   
   - Ty sobie może nic nie wyobrażaj, co? Bo będę krzyczeć! - powiedziałam na żarty. 
   - Już dojeżdżamy, więc nie będzie to konieczne.   
   - Ale gdzie my jesteśmy? - zapytałam i po chwili zauważyłam, że Cesc parkuje niedaleko pustej plaży. 
   - Na plaży. To jest chyba najbardziej romantyczne miejsce jakie znam. Gwiazdy, szum morza... Idealne miejsce.
   - Na buziaka w policzek? - droczyłam się, a on wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi.  
   - Wiem, że chciałabyś czego więcej ale wiesz, ja jestem wierny tylko Pique. - nie pozostawał mi dłużny.
   - No tak! - udałam zrezygnowaną. - Właśnie zniszczyłeś moje najśmielsze marzenia ze snów!
   - Ktoś w końcu musiał to zrobić. 
   - Lubisz być wredny dla dziewczyn, które wyciągasz wieczorem na plażę? 
   - Takie już jest moje hobby. - powiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie do brzegu po chwili spaceru wzdłuż niego, przystanął i odwrócił się przodem do mnie, niepewnie kładąc swoje dłonie na mojej talii i patrząc mi prosto w oczy. - Wyglądasz tak ślicznie. - powiedział i odgarnął mi włosy za ucho.
   - Komuś tu się chyba wredota wyłączyła - zaśmiałam się cicho i również spojrzałam mu w oczy.  
   - Jeśli chcesz to mogę cie wrzucić do wody. - zaśmiał się.
   - Nie! - krzyknęłam przerażona i jakby automatycznie ścisnęłam go za przedramię. 
   - Spokojnie, nie bój się. Nie mam zamiaru cię wrzucać na razie jeszcze. - powiedział i przybliżył się do mnie, a potem delikatnie pocałował. Poczułam jego usta na swoich. Ich smak był nie do opisania. Cesc mi się podobał, a jego siostra też tylko trajkotała ciągle o jednym, czyli mnie i Francescu. Niepewnie położyłam dłoń na jego policzku i odwzajemniłam pocałunek. - I o taką nagrodę mi chodziło. - zaśmiał się, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
   - Nie za duża jak na jednego gola? Przy hattricku bym się zaczęła zastanawiać dopiero nad taką - uśmiechnęłam się lekko, a moja dłoń nadal była na jego lekko zarośniętym policzku.  
   - Powinnaś zacząć się bać kiedy go strzelę.
   - Czyżbyś liczył na coś więcej, Fabregas? - otworzyłam szerzej oczy. 
   - Na coś znacznie więcej. - mruknął mi do ucha i zaczął obsypywać moją szyję pocałunkami.   
   - Nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko? - szepnęłam. Ja już chyba niczego w tym momencie nie byłam pewna. 
   - Przepraszam jeśli czujesz się nieswojo, masz do tego prawo. Mało się znamy ale wiem, że czuję coś do ciebie, coś naprawdę wyjątkowego. - powiedział.
   - Cesc, jesteś naprawdę fajnym facetem - uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na jego policzku. - Ale nie uważasz, że zasługujesz na kogoś innego? Bardziej wyjątkowego? 
   - Głupoty opowiadasz. Ty jesteś dla mnie wyjątkowa i tylko to się liczy. - powiedział i jeszcze raz złożył pocałunek na moich ustach.
   - Nie wiem co mam ci teraz odpowiedzieć, Cesc - szepnęłam, patrząc mu w oczy. 
   - Że jestem najseksowniejszym, najprzystojniejszym i najzabawniejszym mężczyzną jakiego znasz. - wyszczerzył się.     
   - Zapomniałeś do tego dorzucić, że najgłupszym też - zaśmiałam się i oparłam czoło o jego tors. 
   - Wracajmy bo mi Livia zmyję głowę, że cię porwałem i przetrzymywałem nie wiadomo gdzie. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę auta. Chciałam by nigdy nie puszczał mojej dłoni i nie przestawał się uśmiechać. Odwiózł mnie pod mój blok i oczywiście zażyczył sobie buziaka na dobranoc. Musieliśmy się zabawnie posprzeczać, ale w ostateczności go dostał. Wyszłam na górę i weszłam do mieszkania. Tam moja siostra już spała, więc i sama sama długo się nie zastanawiałam i się położyłam.

  Z samego rana wsiadłam w taksówkę i podjechałam pod dom Fabregasów. Kiedy zadzwoniłam dzwonkiem otworzył mi Cesc.
   - Zoe? - wyszczerzył się. - Ale ja wychodzę właśnie na trening! - zrobił smutną minkę.
   - Nie przyszłam do ciebie kochasiu. - zaśmiałam się  
   - Ranisz - jęknął i udał, że wbija sobie niewidzialny nóż w serce. - Moja siostra powinna być u siebie w pokoju. - uśmiechnął się skradł całusa, mijając mnie i kierując się w stronę swojego samochodu, który stał na podjeździe. 
   - Mogę? - stanęłam w progu pokoju Livii i zapukałam delikatnie w drzwi.  
   - O, hej! - uśmiechnęła się, wstając ze swojego łóżka. Miała uchylone drzwi, więc po prostu weszłam. 
   - No, opowiadaj mi wszystko dokładnie i ze szczegółami! - powiedziałam i usiadłam na miejscu, które wcześniej zajmowała.  
   - Chodzi o to, że jakby mój brat dowiedział się o tym, że ja i Gerard... - zacięła się. - Chyba by go zabił - westchnęła i opadła na łóżko obok mnie. 
   - Spokojnie, o nic się nie martw. Na pewno mu niczego nie powiem. - zapewniłam.  
   - Dzięki. Cholernie boję się jego reakcji. - pokręciła głową. - A ja chyba naprawdę kocham Pique, a wcześniej wbijałam sobie do głowy, że to nic innego jak tylko przyjaźń. 
   - Czyli to zaczęło się już wcześniej?  
   - Gerard był moim pierwszym facetem - mruknęła cicho i spojrzała na mnie. 
   - Cooooo?! - prawie się zakrztusiłam.  
   - No tak - podniosła się i oparła łokcie na swoich kolanach. - Na imprezie urodzinowej, dwudziestej mojej i Cesca. Biedak do dziś nie wie, gdzie wtedy nas wessało. 
   - Widzę, że was poniósł melanż. - zaśmiałam się. - Dlaczego tak bardzo boisz się brata, skoro Geri jest jego najlepszym przyjacielem?  
   - Właśnie dlatego - westchnęła. - Przyjaźnią się od małego. - skinęła głową.
   - Ja bym się tam cieszyła, że moja siostra wychodzi za najlepszego przyjaciela. Byliby rodziną. - uśmiechnęłam się.
   - Faceci myślą inaczej, Zoe - zaśmiała się cicho. - Pamiętam jak Cesc odganiał ode mnie i Carloty wszystkich swoich kolegów, a do domu wstęp miał tylko Gerard i jego młodszy brat, bo jak stwierdził są niegroźni. 
   - Jak widać bardzo niegroźni. - powiedziałam i wybuchnęłyśmy obie śmiechem.    
   - W szczególności ten starszy - Livia pokiwała głową. - Geri jest naprawdę takim moim ideałem i to od dłuższego już czasu. - zaśmiała się. - A właśnie! Jak z tobą i moim bratem?!
   - Porwał mnie ten głupek i nie chciał powiedzieć gdzie mnie zabiera. A potem...
   - A potem? - przeciągnęła Livia, czekając na ciąg dalszy.    
   - Potem zabrał mnie na plażę i pocałował.
   - Cholera, to musiało być romantyczne - zaśmiała się. - Mój brat i romantyzm? - zapytała sama siebie i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. - No, ale okej! Zdarzają się i takie przypadki. - uśmiechnęła się. - Powiedz mi, że za niedługo będziecie na okładkach szmatławców jako najgorętsza para w mieście! 
   - Chciałabyś! Cescy był naprawdę bardzo romantyczny!   
   - Jest moim bratem, więc trudno mi to sobie wyobrazić. - wzruszyła ramionami. 
   - Nie jadłam jeszcze śniadania a mój brzusio już wyraźnie domaga się jakiegoś jedzenia. Idziemy zrobić sobie jakieś kanapki? - zapytałam.  
- Ja też jeszcze nic nie jadłam. - zaśmiała się. - Na szczęście rano Cesc był w sklepie, więc lodówka będzie pełna. - klasnęła w dłonie. Zeszłyśmy do kuchni i wzięłyśmy się za przygotowania. Miały być to tylko kanapki a skończyło się na tym, że Livię naszła ochota na płatki z mlekiem. Tak więc po zjedzonym posiłku obrastałyśmy w tłuszcz przed TV czyli ulubionym miejscem Cesca do relaksu.
***
Dzisiaj meczyk o 18:00 z Betisem a Nataleczka idzie go oglądać prawdopodobnie w klubie *.*
P.S. nie wiem jak wy ale ja uwilbiam tego gifa *.*

2 komentarze:

  1. Ten gif też mi się strasznie podoba :)) Co się tyczy rozdziału:
    Tak, tak, tak, tak! Cesc i Zoe, nareszcie <3 Chciałabym, żeby mnie Fabs zabrał na taki spacerek po plaży XD A Livia i Zoe stały się takimi fajnymi przyjaciółkami :3
    Czekam na kolejny a w międzyczasie zapraszam na nowy rozdział na cuando-menos-piensas.blogspot.com :))
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za rozdział!!! :) Jak miło, dziewczyny stają się sobie coraz bliższe, a związki zaczynają kwitnąć :) Czekam na kolejne :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń