sobota, 29 marca 2014

Ósmy: Od kiedy to środkowi obrońcy strzelają gole?

 LIVIA

 Mój brat jest głupi, naprawdę! I nie wiem jaka dziewczyna z nim w przyszłości wytrzyma. Ja już jej teraz współczuję. Praktycznie przed samym naszym wyjściem na stadion, bo zawsze na mecze jeździłam wcześniej razem z nim, wtedy szlajałam się po Camp Nou czy wkurzałam ich w szatni, ale oczywiście gdy nie było w niej trenera, pokłóciliśmy się o to, że w korytarzu i w łazience na górze, pomimo tego, że i tak ma swoją przy pokoju, wszędzie leżą jego ubrania. To jest wielki bałaganiarz! No ludzie, czy to taki wielki problem by podnieść za sobą swoje gacie czy koszulkę?! On mnie wkurzył, więc i ja wkurzyłam jego. On czekał na mnie w korytarzu, a ja specjalnie wróciłam do pokoju i zmieniłam swoją barcelońską koszulkę z czwórki na plecach, na trójkę. On się dziwił i za razem wkurzył, ale wiedział dlaczego to zrobiłam, bo zawsze tak było, gdy się kłóciliśmy, a raczej dziś Gerardowi przyda się doping. I on sam się ucieszy, gdy to zobaczy, a przynajmniej mam taką nadzieję. Dziś nie ma żadnych podejrzeń.
 Siedziałam już na swoim miejscu, gdy ludzie zaczęli się schodzić na trybuny. Po chwili zobaczyłam zbliżające się do mnie Zoe i jej siostrę Carmen. Pomachałam do nich i były już przy mnie. No to było oczywiste, że Cesc zarezerwował nam miejsca obok siebie.
   - Hej, miło was widzieć. - uśmiechnęłam się.
   - Widzę, że i ty dostałaś koszulkę. - uśmiechnęła się do mnie. - Spodziewałam się bardziej "4" niż "3" na twoich plecach. Przypadek? Nie sądzę. - puściła do mnie oczko.
   - Takie kibicowanie przyjacielowi - machnęłam ręką.
   - Niech Ci będzie, ja wiem swoje.
   - No tak - spojrzałam na nią. - Ale twoja czwórka też prezentuje się okazale. - wskazałam na tył koszulki.
   - Cesc mnie do tego zmusił! Mam nadzieję, że dzisiaj pozostanie daleko od pola karnego. - zmrużyła powieki.  
   - Coś mi się obiło o uszy - uśmiechnęłam się cwaniacko. - Wyszlibyście gdzieś razem może, ale tak bez przyzwoitek w postaci mnie i Pique.
   - No nie wiem. Może jakoś nie będzie miał ochoty. - westchnęła.
   - Że Cesc? - otworzyłam szeroko oczy. - Myślę, że będzie miał - skinęłam głową. - Pewnie tylko na to czeka.
   - Niezły z niego gagatek, podstępem wymusił dla siebie nagrodę. Nie będę go nigdzie zapraszać.  
   - A jeżeli on by to zrobił, to odmówiłabyś? - zapytałam. - I niech najlepiej zaprosi cię do nas do domu, może wtedy sam zmusi się do posprzątania.
   - Może, ale pewnie założyłabyś jakąś pluskwę, żeby nas podsłuchiwać. - zaśmiała się. - Czyli mówisz, że Cesc to brudasek. Ja też za bardzo nie potrafię utrzymać porządku.
   - No widzisz? Ciągnie swój do swego - klasnęłam w dłonie i wtedy poczułam swój wibrujący telefon. Wyjęłam go z kieszeni i okazało się, że dostałam SMS-a od Gerarda - 'Dostanę buziaka przed meczem?'. Przeczytałam i zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. - Przepraszam was na chwilę. Zaraz wracam. - uśmiechnęłam się do dziewczyn i sama ruszyłam z trybun w stronę szatni. Jak dobrze, że każdy ochroniarz mnie tu zna. Minęłam drzwi do szatni gospodarzy i skręciłam w ślepy korytarz, gdzie nigdy nikt nie świeci światła.
   - Stęskniłem się za tobą. - zamruczał mi do ucha i złapał od tyłu w talii.
   - To tylko kilka godzin, głuptasie! - zaśmiałam się.
   - Hej, zaraz... Co ty tu masz na koszulce? Trzy? - wyszczerzył się. - Znów pokłóciłaś się z Cesciem o coś?
   - Jak ty nas dobrze znasz... - pokręciłam głową i odwróciłam się do niego przodem.
   - Dzisiaj strzelę dla ciebie piękną brameczkę, ale potrzebuje czegoś co pozwoli mi takową ustrzelić.
   - Pomyślałby kto - droczyłam się. - Od kiedy to środkowi obrońcy strzelają gole?
   - Od kiedy mają je dla kogo strzelać. - powiedział i delikatnie mnie pocałował.
   - Hmm, słodko - mruknęłam i oplotłam rękami jego szyję. - Chyba zaraz musisz uciekać - zaśmiałam się.
   - Idę już bo powiedziałem Cesc`owi, że skoczę tylko do kibelka. Pomimo waszej kłótni jest w wyśmienitym humorze. Podejrzane. - zamyślił się, a potem jeszcze raz złożył pocałunek na moich ustach.
   - Zawsze może stwierdzić, że coś cię tam spotkało. - zaśmiałam się. - A ja myślę, że tryska radością dlatego, że moją sąsiadką na trybunach jest dziś Zoe, która na plechach ma czwóreczkę.
   - Chyba kroi się jakiś romans. - powiedział i oboe wybuchnęliśmy śmiechem.
   - Jeden już się chyba skroił - pocałowałam go w policzek i zaczęłam się po woli oddalać.
   - Rozumiem, że po golu będzie czekać na mnie nagroda! - krzyknął jeszcze za mną. Odwróciłam się jedynie i pokazałam mu język. Szybko wróciłam na trybuny i usiadłam obok Zoe.
 Chłopcy po chwili wyszli na murawę i usłyszeliśmy hymn, który wyśpiewałam razem z resztą kibiców.  Xavi, który robił dziś za kapitana drużyny, wymienił się proporczykiem z kapitanem drugiej drużyny, losowanie stron i rozeszli się do swoich kolegów. Początek był spokojny. Typowa wymiana podań pomiędzy zawodnikami. Co chwila zerkałam na obszar murawy, gdzie była nasza obrona. Uśmiechałam się lekko pod nosem do skupionego środkowego obrońcy.
 Dopiero w koło dwudziestej minuty meczu, pod bramką przeciwników Barcy zaczęło się robić tłoczno i było tam mnóstwo bordowo-granatowych koszulek, a niecałą sekundę później komentator wykrzyczał długie GOOOOOOALZO DE CESC, kibice szaleli, ja się śmiałam, Katalończycy na boisku obściskiwali mojego brata, a jedynie Zoe nie wyglądała na całkowicie zadowoloną.
   - Nie wierzę, że mu się udało! Zabije go! - krzyknęła.
   - Zoe, spokojnie. On nie jest taki straszny, jak się wydaje - zaczęłam się śmiać. 
   - Ja ci mówię, on ma jakieś zdolności do przepowiadania!
   - Nie, po prostu gdy czegoś bardzo chce i się stara to mu to wychodzi - puściłam do niej oczko.
   - A zwłaszcza gdy ma dostać za to nagrodę. - przymrużyła powieki. 
   - Taki już jest. Musi sobie postawić wysoko poprzeczkę. - szturchnęłam ją łokciem. - I właśnie coś dziś mi się wydaje, że będzie dawał z siebie wszystko w tym meczu. - dodałam uśmiechnięta i mój wzrok sam udał się w stronę Gerarda.
   - Ja mu dam. Teraz czekam na gola Messiego, Xaviego...
   - Albo może jeszcze kolejnego gola Cesca? - poruszyłam brwiami. 
   - Ty chyba lubisz mnie denerwować nie?
   - Po prostu lubię swatać swojego brata z odpowiednimi dziewczynami - wzruszyłam ramionami. 
   - Żebym ja cię zaraz z kimś nie zeswatała. - zaśmiała się i pokazała na środkowego obrońcę.
   - No proszę cię, mówiłam że to tylko przyjaciel - przewróciłam oczami.
   - Wybacz Livia, ale to coś na twojej szyi nie zrobiło się samo, a ty wczoraj wyleciałaś za Pique. - zaśmiała się. Cholera! Zabiję Gerarda! Dobrze, że Cesc rano tego nie zauważył! - Czuję się bardzo niedoinformowana. - zrobiła smutną minkę.
   - Pogadamy, ale może w bardziej ustronnym miejscu i jutro? - spojrzałam na nią, a ona skinęła głową. Pod koniec pierwszej połowy spotkania drugą bramkę dla Barcelony ustrzelił Messi i o dziwo, z główki. Chwila przerwy dla piłkarzy, a po niej niestety straciliśmy jednego gola, a odpowiedzieliśmy na niego bardzo szybką kontrą i golem Xaviego. Teraz to Zoe przepowiadała przyszłość! Trochę później poszczęściło się młodemu Thiago i strzelił czwartą bramkę dla Barcy. 
  Zbliżała się końcówka drugiej połowy i wszyscy myśleli, że taki wynik już zostanie, czyli 4:1. W drugiej doliczonej minucie wykonywany był rzut rożny dla Blaugrany, a w polu karnym wyróżniało się dwóch najwyższych piłkarzy. Mianowicie Sergio i Gerard. Hernandez wykopał wysoko piłkę, a ta spadła wprost na głowę Pique, który wpakował ją do bramki, nie dając szans bramkarzowi Saragossy. Ja sama aż podskoczyłam i zaczęłam piszczeć, choć nie wiem skąd u mnie taka reakcja. Ten również powiedział, że strzeli gola, ale jakoś nie brałam tego do siebie.
   - Widziałaś to?! Strzelił gola! - krzyczałam do Zoe.
   - Dla ciebie pewnie! Szykuj już jakąś niespodziankę dla niego. - zaśmiała się.
   - Teraz ty będziesz mi dogryzać? - spojrzałam na nią. 
   - A czemu nie? - uśmiechnęła się do mnie.
   - Tylko błagam, nie przy moim bracie, dobrze? Obiecuję, że jutro ci wszystko wyjaśnię.
   - Mam nadzieję. Już nie mogę się doczekać jakie to pikantne szczegóły mi opowiesz. - puściła mi oczko.
   - Masz na myśli pikantne szczegóły jak to młode Fabrique w La Masii podrywało swoje opiekunki? - pokazałam jej język.
   - Oczywiście, to koniecznie musisz mi opowiedzieć! Chcę mieć czym w razie czego szantażować twojego brata. 
   - Jako siostra jednego z nich, mam same informacje z pierwszej ręki. Nic się przede mną nie mogło ukryć! Z resztą nadal tak jest. - uśmiechnęłam się i patrzyłam jak chłopaki na boisku zamieniają się koszulkami.
   - Będę musiała jakoś szybko się stąd ulotnić. Znasz jakieś sekretne przejście? - jęknęła. 
   - No pewnie, prowadzi ono prosto do szatni chłopaków. - wyszczerzyłam się.
   - Nie o takie przejście mi chodziło. - posłała mi mordercze spojrzenie.
   - Wybacz, ale on i tak prędzej czy później cię znajdzie - zaśmiałam się.
   - Zaszyje się w domu a Carmen powie, że wyjechałam.
   - Ej, dałabyś mu tą szansę! - przewróciłam oczami.
   - To nie jest takie proste. On piłkarz międzynarodowej sławy a ja zwykła dziewczyna z Barcelony bez pieniędzy i pracy.
   - Głupoty gadasz - machnęłam ręką. - Czy to zawsze musi być tak, że ktoś sławny musi być ze sławnym? Weź pod uwagę takiego Leo i Antonellę. Świat ją poznał gdy pokazał ją Lionel, a uwierz, znam ich już trochę i są świetną parą!
   - Nie chcę po prostu wyjść na kogoś, kto leci na pieniądze i sławę.     
   - Powtórzę się! Głupoty pleciesz! Nie masz się co przejmować, najważniejsza jest prawda, która jest pomiędzy wami. 
   - W takim razie poczekajmy na chłopaków na parkingu. - powiedziała.
   - A ja myślałam, że namówię cię na tą szatnię. - zrobiłam smutną minkę. - Akurat zaraz będą tam łazić w samych ręcznikach, a jak ty nie chcesz nacieszyć oka, to może Carmen? - puściłam oczko do młodszej. 
   - Dobra, dobra chodźmy już do tej szatni bo mi żyć nie dasz. - przewróciła oczami Zoe.  
   - Wiedziałam, że cię przekonam! - wyszczerzyłam się i obie pociągnęłam za sobą. Ochroniarze tylko kręcili głową i śmiali się, a ja jechałam do nich z tekstem 'Przypatrzcie się tej buźce, bo za niedługo będą moją bratową". Oczywiście miałam na myśli Zoe, która tylko kręciła głową. Gdy byłyśmy już pod szatnią, zajrzałam niepewnie do środka przez uchylone drzwi. Tito już z nimi nie było, więc droga wolna. - Witam moich kochanych zwycięzców. - zaśmiałam się i pierwsze podeszłam do Xaviego, bo był najbliżej, potem Leo i Thiago. Cała trójka dostała buziaka w policzek. Potem przytuliłam swojego brata, który i tak łypał ciągle wzrokiem za Zoe i na końcu stanęłam obok Pique, którego przytuliłam dopiero po chwili. Chciałam się z nim podroczyć. 

***
 Dziś całość od Livii, która za wszelką cenę chce zeswatać ze sobą swojego brata i nową koleżankę :D
Visca el Barca! 
Mamy wygrane Debry Barcelony! 
"Forca Doble V" 
#AnimsVictor
#AnimsMascherano
No i przy okazji gratuluję przedłużenia kontraktu Martina Montoyi oraz tego, że zostanie tatusiem ^^

sobota, 22 marca 2014

Siódmy: Życie jest przecież piękne!

LIVIA

 Otworzyłam oczy i automatycznie się uśmiechnęłam, bo moja głowa leżała na klatce piersiowej Gerarda, po woli podnosząc się i opuszczając, równo z jego miarowym oddechem. Zaczęłam malować szlaczki opuszkami palców na jego brzuchu i nagle poczułam jak zaczyna się ruszać. Przejechał otwartą dłonią po twarzy i za chwilę mnie objął.
  - Jak się spało? - szepnął, a ja podsunęłam się trochę wyżej, na wysokość jego twarzy.
  - Znakomicie. - uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam. - Na takiej poduszce? - dorzuciłam, poruszając brwiami. 
  - A nie za wygodnie czasem było? - zaśmiał się. 
  - Było idealnie. - mruknęłam i znów skradłam mu całusa. Położyłam się obok niego.
  - Która jest godzina ? - zapytał siadając.
  - Nie wiem - mruknęłam i oparłam się na łokciach. Wzięłam do ręki swój telefon. - Cholera Gerard, jest za dziesięć jedenasta! - spojrzałam na niego. - Trening.  
  - Gdzie są moje spodnie?! - krzyczał i wybiegł w samych bokserkach z pokoju do łazienki. Pokręciłam głową i wstałam, wyciągając z jego szafy koszulkę reprezentacyjną z trójką na plecach, którą naciągnęłam na siebie. Śmiałam się sama do siebie i wyjęłam mu też jeansy i T-shirt. Podeszłam do drzwi łazienki i zapukałam.
  - Mam tu twoje rzeczy. - zaśmiałam się przed drzwi.  
  - Jesteś kochana. - otworzył drzwi i zabrał swoje rzeczy a przy okazji jeszcze dostałam od niego buziaka. - Ja już lecę. Kocham Cię! - krzyknął do mnie po chwili, zarzucił swoją torbę na ramię i wybiegł.
  - Głupek - powiedziałam do siebie i pokręciłam głową. Wróciłam do sypialni i pościeliłam jego łóżko, a później pozbierałam swoje rzeczy i się przebrałam. Zamówiłam taksówkę i wyszłam przed budynek, nie chciałam wracać na piechotę w takich szpilkach i sukience!


CESC

 Równo z godziną jedenastą zaczęliśmy trening. Nerwowo raz po raz spoglądałem w stronę wejścia na boisko wypatrując przyjaciela. Tito na razie nie zauważył jego braku, a gdy to się stanie będzie z nim kiepsko, tym bardziej, że nie uprzedził go o ewentualnym spóźnieniu. Naprawdę rzadko mu się to zdarza ale to tym razem pewnie sprawka tej mojej głupiej siostrzyczki. Zagadała go i teraz mój wielkolud dostanie wycisk. - A jeśli oni...? Nie na pewno nie. - pomyślałem, ale zaraz wyrzuciłem to z głowy bo przecież to nie mogłoby być prawdą. Minęła większa część treningu, kiedy na boisku pojawił się zdyszany Pique. Od razu dostał się w szpony Vilanova i dostał dodatkowy zestaw ćwiczeń. Kiedy skończył robić karne okrążenia podbiegłem do niego i położyłem się przy nim na trawie.
  - Livia obiecała, że zdążysz na czas. - przymrużyłem powieki patrząc na niego.
  - No wiem, ale ona sama zaspała, a mnie jakoś wyjątkowo dobrze się spało na tej kanapie. - wyzipiał.  
  - Dobra, mniejsza o to. Lepiej powiedz dlaczego się wczoraj tak szybko zmyłeś? 
  - Jakoś nie miałem ochoty do imprezowania - odparł od razu.
  - Wydawało mi się, że byłeś zadowolony z tego, że właśnie tam idziemy. - zlustrowałem go dokładnie wzrokiem.
  - Później jakoś mi się odwidziało i głowa zaczęła mnie boleć, więc się zmyłem, a poza tym mój braciszek mi ględził, a i tak nie przyjechał. 
  - Jak to on potrafi. - zaśmiałem się.
  - Przecież znasz mojego brata - pokręcił głową. - We mnie się na pewno nie wdał...
  - Ty jesteś jedyny i niepowtarzalny. A przede wszystkim jesteś moim kochanym wielkoludem. - powiedziałem i go przytuliłem.
  - Coś ty się tak uparł, co? Jak to mówi Livia to jeszcze jako tako to brzmi, ale ty? - skrzywił się. 
  - Ostatnio jakoś źle mnie traktujesz. - zrobiłem smutną minkę.
  - Oj marudzisz Cesc! - pokręcił głową. - Życie jest przecież piękne. - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. Razem podeszliśmy do grupki, by zagrać w dziada. Trening minął tak jakoś szybko co rzadko mi się zdarza. Pique jakoś podejrzanie miał dobry humor mino, że dostał od Tito dodatkowe ćwiczenia. Ciekawe co ta Livia dosypała mu do herbaty? Jak przyjadę to zrobię przesłuchanie, tym razem z nią. W szatni wziąłem szybki prysznic a potem szybko się ubrałem, by jak najszybciej znaleźć się w domu.
Siedziałem już w swoim samochodzie i jechałem w stronę domy, gdy na jednym z przystanków zauważyłem samotnie siedzącą Zoe. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zatrzymałem się w zatoczce. Wysiadłem i podszedłem do niej.
  - Cześć, a może jednak zamiast na autobus to skusisz się na wygodny samochodzik? - zaśmiałem się do niej.  
  - Chyba będę na to skazana. Czekam tu już od dwudziestu minut. - powiedziała i zajęła miejsce pasażera.
  - Jak to skazana? Ja tam się cieszę na wieść o twoim towarzystwie. - zaśmiałem się i również wsiadłem do samochodu. 
  - I jak po treningu? Mam nadzieję, że dali ci wycisk.  
  - Nie, Gerard dostał tylko za spóźnienie, ale i tak latał jakby cały w skowronkach. Czasem go nie ogarniam, ale to już inna historia. - zmieniłem bieg.  
  - Jego to chyba nikt nie ogarnia. - uśmiechnęła się
  - Do domu czy podwieźć cię gdzieś indziej? 
  - Do domu, chyba, że chcesz mnie gdzieś wywieźć. - zaśmiała się.
  - Wiesz, że to bardzo kusząca propozycja? - spojrzałam na nią. - Ale chyba nie dziś, muszę trochę pomaglować swoją siostrę. Poza tym wieczorem gramy mecz, może masz ochotę wpaść? Zarezerwuję ci bilet. 
  - Jeśli Livia też pójdzie. A! I musisz mi dać swoją koszulkę.     
  - Ona jest zawsze, jeżeli tylko nie ma dyżuru na komisariacie. - skinąłem głową. - Jeżeli chcesz to możesz zabrać siostrę, jej też trochę rozrywki się przyda. Oderwanie od zeszytów z matematyki. - zaśmiał się. - I o koszulkę też się nie martw. - puściłem do niej oczko. 
  - Dziękuje Cesc. - powiedziała i ucałowała mój policzek.
  - Lubię takie podziękowania, szczególnie od ładnych dziewczyn. - zaśmiałem się. 
  - Nie przyzwyczajaj się Fabregas.
  - Czemu mam się nie przyzwyczajać? Liczę na jeszcze jednego, jak uda mi się coś wieczorem ustrzelić 
  - Jeśli Ci się uda to z miłą chęcią. Będę trzymać kciuki.
  - W takim razie bardzo się cieszę. - wyszczerzyłem się i zaparkowałem pod blokiem Zoe. - Jesteśmy. - Dzięki za podwózkę. Do zobaczenia wieczorem. - wysiadła z samochodu. Pomachałem jej jeszcze i obrałem kurs na dom. Niedługo później byłem już u celu i wchodziłem do środka.
  - Livia, jesteś?! - krzyknąłem. 
  - Jestem, nie musisz się tak drzeć Cescy. - uśmiechnęła się do mnie wychodząc na przeciw.
  - A coś ty taka szczęśliwa? - zapytałem, patrząc na nią.
  - Mam płakać? - zapytała zdziwiona. 
  - No nie ale dawno Cię takiej nie widziałem. Gadaj co Geri dosypał ci do herbaty!- zaśmiałem się.  
  - Wiesz, trochę cię wczoraj okłamałam. Jaraliśmy jointy i skakaliśmy po lampach! - wybuchnęła śmiechem. 
  - Naprawdę nie zdziwiłbym się gdyby tak było. Byłabyś tak dobra i coś mi upichciła. Umieram z głodu. - poprosiłem.
  - Ja tu chyba robię za twoją siostrę i za razem dobrą żonę, która ci sprząta i gotuje. - pokręciła głową. - Odgrzej sobie spaghetti. Robiłam przedtem. 
  - Okej. Zaprosiłem na dzisiejszy mecz Zoe i jej siostrę Carmen. Mam nadzieję, że i ty się pojawisz.
  - W niedzielę dopiero idę na nockę, więc pewnie, że będę. Nie mogę się doczekać by zobaczyć jak cię faulują. - pokazała mi język. 
  - To ja będę faulować, bo mi nikt rady nie da. Ustrzelę dzisiaj gola, bo czeka mnie wyjątkowy prezent. - powiedziałem i wsadziłem swój posiłek do mikrofalówki.      
  - Kurde, pochwaliłbyś się. - tuż obok mnie pojawiła się moja siostra. 
  - Zoe mi coś obiecała... A ty nie masz teraz czasem jakieś zmiany?
  - Pusta główko, przed chwilą ci mówiłam, że do pracy idę dopiero w niedzielę wieczorem. - pokręciła głową. - Ja chyba muszę z nią na poważnie porozmawiać i powiedzieć jej jaki z ciebie gagatek jest!
  - Ani mi się waż! I tak by Ci nie uwierzyła!  
  - Ej, Cesc! Zależy ci na niej! - zawołała. - Już dawno się tak nie zachowywałeś. 
  - No może trochę, ale to nie twoja sprawa. - powiedziałem i odwróciłem się do niej tyłem i zacząłem spożywać posiłek. - Chyba trochę przesoliłaś. Zapisze cię na jakieś kursy bo byle czego nie będę jadł.  
  - No patrzcie na niego! Cwaniak się znalazł. Zaraz sam będziesz sobie gotować, bo innym jakoś smakuje. - prychnęła. 
  - Geri nie ma jakichś specjalnych wymagań, więc on się nie liczy. Zadzwoń lepiej do Zoe.  
  - No to sobie Cescy będzie od dziś jeździł do Arenys na obiadki. - wyszczerzyła się i poklepała mnie po ramieniu. - Idę na spacer - zawołała jeszcze i wyszła z domu.

***
Nie za dobrze tym panom? Mogliby się podzielić :D

Ps. Geri co klapersy xd
 Nataleczka! 

sobota, 15 marca 2014

Szósty: Zwalę wielkoluda na kanapę i zajmę jego wygodne łóżko.

 ZOE

 Przekroczyliśmy próg dyskoteki. Było pełno osób a zabawa trwała już w najlepsze. Od razu zajęliśmy wolną lożę i zamówiliśmy sobie po drinku. Geri rozbierał wzrokiem Livię, a Cesc jakoś podejrzanie się na mnie patrzył z tym swoim uśmieszkiem pedofila.
   - Mam coś na twarzy ? - zapytałam go po dłuższej chwili.
   - Prócz ładnego uśmiechu i oczu? - wyszczerzył się.  
   - Choć lepiej tańczyć. - uśmiechnęłam się do niego. 
   - Jak sobie życzysz, moja pani - podał mi swoją dłoń.
   - Jakimi mi tu epitetami rzucasz. Nie za szybko? - zaśmiałam się i wstałam. 
   - Może, ale jakoś mało mnie to obchodzi.
   - Widzę, że nie owijasz w bawełnę. - pokręciłam głową i wyszliśmy na parkiet. 
   - Wyglądasz wspaniale w tej sukience, ale nie wybaczę wam, że mnie w szafie zamknęłyście. 
   - To nie był mój pomysł. - wytknęłam mu palcem i położyłam dłoń na jego barku. 
   - Livia stacza Cię na złą drogę i wkręca w swoje niecne plany. - powiedział i przymrużył powieki.       
   - W końcu to twoja ukochana siostrzyczka i na dodatek bliźniaczka. - zaśmiałam się. 
   - Ale to ja jestem tym lepszym bliźniakiem, no nie?   
   - Chciałbyś - wyszczerzyłam się i spojrzałam na lożę, gdzie wcześniej siedziała Livia wraz z Gerardem. Teraz razem z nimi siedział jeszcze jeden chłopak i śmiał się z czegoś z Livią, a Geri po prostu siedział z boku. 
   - Mówiłem Ci już, że masz cudowny uśmiech i oczy?
   - Tak Cesc mówiłeś. - zaśmiałam się
   - Może lubię się powtarzać - pokazał mi język i wykonał obrót. 
   - Możesz kontynuować, chcę jeszcze posłuchać jak zachwycają Cie poszczególne części mojego ciała.- teraz to ja z kolei pokazałam mu język.
   - Czyli podobają ci się moje tanie teksty na podryw? - mruknął wprost do mojego ucha, a ja poczułam jak dziwne dreszcze przechodzą po moim ciele. 
   - Dają radę ale musisz się bardziej postarać Fabregas.
   - Na przykład jak? - ciągle się uśmiechał. 
   - Wymyśl coś. - powiedziałam i odeszłam parę kroków, by zatrzymać się kawałek przed nim. Po chwili poczułam jego dłonie na mojej talii. W pierwszej chwili chciałam je zdjąć, ale podobało mi się to.
   - Gdyby nie fakt, że moje wakacje się już zakończyły to pewnie zabrałbym cię w jakieś fajne miejsce. 
   - Do składzika na kurtki? - zaśmiałam się.      
   - Bardzo zabawne! Chociaż... Jakby się uparł to tam też mogłoby być miło. - zamyślił się. 
   - Znaleźlibyśmy wejście do Narnii.
   - Zoe, ja tu próbuję być romantyczny, a ty wybijasz mnie z rytmu! - zaśmiał się. 
   - O to chodzi. Może tak jeszcze po jednym drinku ? - zapytałam.
   - Chcesz mnie upić? Nie ładnie tak...
   - Będę mogła Cię potem wykorzystać.
   - Ale ja nie jestem taki łatwy! - prychnął.
   - No dobra, tak na prawdę chcę wyczaić co to za przystojniak dosiadł się po twojej siostry. - zaśmiałam się. 
   - Przystojniak stoi tu przed tobą.
   - Chodźmy już - pokręciłam głową i pociągnęłam go w stronę boksu.
   - O, Marco poznaj to mój brat Cesc i nasza znajoma Zoe. - odezwała się od razu Livia, gdy podeszliśmy. - A to jest mój kolega z pracy. - wskazała na niego. 
   - Miło mi cię poznać. - wyciągnęłam rękę w jego kierunku. Fabregas również uścisnął jego dłoń a potem zamówiliśmy kolejną kolejkę.
   - To ja może porwę Livię na parkiet, co? - wyszczerzył się jej kolega i pociągnął ją w stronę tańczących. Wtedy Pique wyjął telefon z kieszeni i niby coś na nim robił.
   - Ja już się będę zbierał. Marc chce mi się na noc zwalić. Pewnie znów pożarł się z rodzicami. - mruknął po chwili i się z nami pożegnał.
   - A temu co? - spojrzałam na Cesca. 
   - Nie wiem. Czasami dziwnie się zachowuje. Wielkoludy tak mają. - odpowiedział.
   - Czemu tak mówisz? To jest twój przyjaciel.  
   - Uwierz mi, on czasem zachowuje się jeszcze gorzej niż ja. Jakoś tak zawsze sobie docinamy. 
   - Jak to przyjaciele, co? - zaśmiałam się, a on przytaknął. Wzięłam do ręki szklankę ze swoim drinkiem i nastała chwilowa cisza.

LIVIA

  Tańczyłam przez chwilę z Marco, aż do momentu gdy nie zjawili się jego znajomi z którymi się tu umówił. Pożyczyliśmy sobie miłej zabawy i ruszyłam do loży swoich przyjaciół. Co mnie zdziwiło był tam tylko Cesc i Zoe. 
   - Gdzie wcięło Gerarda? - zapytałam, siadając przy swoim drinku. 
   - Podobno Marc chciał u niego zanocować i się ulotnił. - odparł Cesc, a ja upiłam łyk drinka. Gerard od razu zrobił się jakiś taki dziwny po przyjściu mojego kolegi z pracy. Z resztą co on pieprzy o swoim bracie jeżeli on jest na wakacjach?! Zauważyłam, że Cesc z Zoe zagłębili się w jakiejś bardzo ciekawej dla nich rozmowy, wzięłam swoja torebkę i wybiegłam z klubu. Złapałam taxi i podałam kierowcy adres, gdzie mieścił się apartamentowiec Gerarda. Po piętnastu minutach stałam już przed jego drzwiami do mieszkania i zapukałam, ale nie odpowiadał. Wyjęłam więc z torebki pęk swoich kluczy i znalazłam ten odpowiedni. Oczywiste, że miałam klucze do jego mieszkania. Smażyłby się w piekle gdyby mi ich nie dał. Weszłam, a tam w kuchni tylko tliła się malutka lampka, a to był znak, że Gerard był już tu i wcale nie było najmniejszego śladu obecności młodszego Pique. Usiadłam więc przy wysepce, a po chwili wyszedł z łazienki z ręcznikiem przepasanym przez biodra. 
   - Matko! Livia, przestraszyłaś mnie! - zerwał się, gdy tylko mnie zobaczył. - Co ty tu robisz? 
   - A ty? Chyba zapomniałeś, że braciszek od tygodnia siedzi na Seszelach, co?  
   - Rozbolała mnie głowa. - powiedział wymijająco.
   - Głowa powiadasz? - przymrużyłam powieki, patrząc na niego pytająco. 
   - Mnie nie wierzysz?   
   - Teraz akurat nie. - powiedziałam i wstałam z krzesła, podchodząc do niego. - Widzę, że coś się dzieje. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. - spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
   - Dziwnie się czułem w towarzystwie tego typka...
   - Niby dlaczego? To przecież mój kolega z pracy. Policjant, więc raczej chyba powinieneś czuć się bezpiecznie. - zaśmiałam się. 
   - Byłem po prostu zazdrosny, to chciałaś usłyszeć? - krzyknął i wbiegł po schodach na górę.
   - Gerard! - zawołałam za nim, ale stałam jak wmurowana w tą drewnianą podłogę. Był zazdrosny? - Gerard, gdzie jesteś?! - wyszłam za nim i od razu weszłam do jego pokoju. 
   - Przepraszam, jeśli cię zaniepokoiłem. Wiem, że mam się trzymać od ciebie z daleka, bo inaczej Cesc mnie zabije ale jakoś nie potrafię. Jestem cholernie zazdrosny widząc cię w towarzystwie innych facetów. - powiedział i podszedł bliżej, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy.      
   - Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej o tym, Gerard? - jęknęłam i spuściłam głowę. 
   - Jakoś nie miałem za bardzo odwagi. Kocham Cię. - uniósł moją brodę do góry a potem delikatnie musnął moje wargi. 
   - A wtedy w Anglii na urodzinach moich i Cesca? - spojrzałam na niego. - Wtedy gdy my... Czułeś coś do mnie już wtedy? 
   - Wtedy mnie w sobie rozkochałaś...
   - Gerard, od tego minęło już sześć lat. Jak ty to ukrywałeś?! 
   - Strach przed śmiercią z rąk Cesca był na tyle silny, że musiałem jakoś sobie poradzić. A ty, no wiesz ... - zaciął się.
   - A ja co? - zbliżyłam się do niego. - Zawsze byłeś dla mnie kimś więcej niż normalnym przyjacielem. Zawsze mogłam na tobie polegać i byłeś obok. 
   - Nie wiem ile jeszcze dam radę tak wytrzymać. Chcę, żebyś była przy mnie, ale nie jako przyjaciółka tylko jako dziewczyna... - kolejny raz mnie pocałował, ale tym razem bardziej zachłannie i namiętnie.      
   - Jako nastolatka wiele razy wyobrażałam sobie, że robisz, wiesz? - mruknęłam i jedną dłoń położyłam na jego wyrzeźbionym torsie, a drugą na policzku. - W tamtą noc to się spełniło i teraz też. - uśmiechnęłam się lekko do niego.  
   - Czyli oboje głupio to ukrywaliśmy? - zaśmiał się, a ja wspięłam się na placach i sama musnęłam jego usta. Poczułam jego dłonie na swojej talii i po chwili oboje leżeliśmy już na łóżku, on nade mną, obdarowując moją szyję pocałunkami. Usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu i od razu spojrzałam w stronę mojej torebki, która leżała na stoliku nocnym. - Później oddzwonisz. - mruknął mi do ucha. 
   - A jeżeli to Cesc? - spojrzałam mu w oczy, a ten westchnął i położył się obok. Sięgnęłam po telefon i faktycznie to był mój brat. - Halo? - odebrałam i w tym samym czasie poczułam jak Gerard mnie obejmuje i przyciąga do siebie. 
   - Hej, gdzie cię wcięło? - usłyszałam. 
   - Jestem u Gerarda. Siedzimy przed telewizorem i oglądamy jakiś dramat, dołując się nawzajem. - zmyśliłam i wtedy poczułam jego usta na swoim ramieniu. 
   - No dobra. My też już się po woli zmywamy. Odwiozę taksówką Zoe i wracam. Czekać ciebie? 
   - Nie, zwalę wielkoluda na kanapę i zajmę jego wygodne łóżko. Nie chce mi się wracać po ciemku. - mruknęłam. 
   - Tylko, żeby nie zaspał na trening. - powiedział, a ja się zaśmiałam. 
   - Nie zaśpi. Ja już się o to postaram. - dorzuciłam. - To dobranoc braciszku. 
   - Pa. - mruknął i się rozłączył. 
   - Aleś ty podstępna. - wyszczerzył się Pique. - Ale będziesz się musiała bardzo natrudzić żeby mnie stąd wyrzucić. 
   - Ależ ja nie mam zamiaru - odwróciłam się do niego przodem i wpiłam się w jego usta, a on położył dłoń na moje biodro. 
   - Wiesz, że kupiłem ci tą sukienkę z nadzieją, że kiedyś ją z ciebie zdejmę? - znalazł zamek na moich plecach i po woli zaczął go rozsuwać. 
   - Taki jesteś pewien? - poruszyłam brwiami i zaczęłam jeździć opuszkami palców po jego torsie. 
  - Tak trochę - mruknął i pokręcił głową. znów przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. I w tym momencie poczułam się jak te sześć lat temu, gdy oboje wymknęliśmy się z imprezy urodzinowej mojej i Cesca. Byliśmy trochę pijani, a poza tym tak się umówiliśmy, że nasz pierwszy raz chcemy by wydarzył się z kimś komu ufamy. To miało być tak po prostu, bez zobowiązań, bo gdyby mój brat się o tym dowiedział to byłoby z nami kiepsko, szczególnie z Pique. Gerard podobał mi się od dłuższego czasu, ale z czasem faktycznie za bardzo przyzwyczailiśmy się do swojej obecności i traktowaliśmy siebie jako przyjaciele. Skąd mogłam wiedzieć, że on też czuje coś więcej? Dopiero musiał w tym dopomóc Marco, który zabrał mnie na parkiet. Szczerze przyznam, że przez ten czas byłam zazdrosna o dziewczyny Gerarda, a on pewnie był zazdrosny o chłopaków z którymi się czasami spotykałam. Teraz byliśmy tu tylko my i nie wiem co będzie dalej, ale nie żałuję, że wyszłam z tego klubu i dowiedziałam się tej rzeczy od Gerarda. Chyba w końcu przyszedł na to czas. 

***

niedziela, 9 marca 2014

Piąty: A, bo to wy w zmowie jesteście!

 LIVIA

 Dziś i jutro miałam przydziałowe wolne, więc nie było przeszkód, żeby wieczorem iść do tego klubu, jak to zaproponowała Zoe. Wybiło samo południe, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. To musiała być właśnie Zoe, bo umówiłyśmy się, że razem zrobimy się na wieczór na bóstwa.
   - Ja otworzę! - zawołałam, zbiegając po schodach, bo Cesc właśnie wychodził z kuchni, żeby mnie ubiec.
   - A kto to? - zapytał.
   - Zoe miała przyjść. - odparłam, przechodząc obok niego.
   - O! Już się za mną stęskniła? - wyszczerzył się.
   - Tak Cesc, nie mogła bez ciebie dłużej wytrzymać! Do mnie przyszła, głupku! - pokazałam mu język i otworzyłam drzwi. - Cześć. - uśmiechnęłam się i wpuściłam ją do środka.
   - Cześć. - powiedziała, a potem przywitała mnie jeszcze buziakiem w policzek.
   - Ja też chcę! - wyszczerzył się Cesc, stojący za mną.
   - Na to trzeba sobie zasłużyć. - skwitowała go.
   - A nie zasłużyłem? - przymrużył powieki.
   - Widocznie nie braciszku. - zaśmiałam się. - Idziemy do mnie? - zwróciłam się do koleżanki i wskazałam na schody.
   - Prowadź.
   - No to chodźmy - uśmiechnęłam się i obie wyminęłyśmy Cesca, którzy wodził wzrokiem za Zoe. Ona mu się chyba na serio podoba. Wyszłyśmy na górę i pierwszą wpuściłam ją do swojego pokoju. Później podeszłam do szafy i otworzyłam jej drzwiczki. - Możemy wybierać. - zaśmiałam się.
   - Siądź na łóżku i pozwól mi działać. Trzeba ci coś naprawdę sexy wybrać, żeby Geri zaniemówił z wrażenia. - powiedziała i zaczęła wykładać sukienki z mojej szafy.
   - Geri? Niby dlaczego miałby zaniemówić? - zaśmiałam się, siadając na brzegu łóżka.
   - No bo chyba nie Cesc. - odpowiedziała. - Chyba, że masz zamiar tam kogoś poznać, ale to tak trochę widać, że się bardziej lubicie. - kontynuowała.
   - Po prostu jesteśmy przyjaciółmi od małego. - mruknęłam i nerwowo wstałam i wyjrzałam przez swoje drzwi, rozglądając się czy czasem aby ta menda nie podsłuchuje. - Przyjaciele i tyle. - zamknęłam drzwi i usiadłam z powrotem na swoim miejscu. 
   - W takim razie będziesz zachwycać tylko mnie, twojego brata i wszystkich pozostałych imprezowiczów. - powiedziała i podała mi do ręki sukienkę i pokazała skinieniem głowy na łazienkę, abym się tam przebrała.
   - Aha, pani policjant zamienia się w lalkę z jeziora łabędziego. - roześmiana pokręciłam głową. Weszłam do swojej łazienki i zaczęłam się przebierać. Zoe poruszyła temat Gerarda... Faktycznie byliśmy przyjaciółmi od zawsze, ale mam i inne wspomnienia związane z Pique. - I jak? - wyszłam z pomieszczenia i okręciłam się wokół własnej osi.
   - Nie pasuję mi jakoś. Jest trochę za długa, a poza tym, to masz przymierz tą - oznajmiała i rzuciła w moją stronę kolejny strój.
   - Tą dostałam właśnie od Gerarda na tamte urodziny - zaśmiałam się i wzięłam ją od niej.
   - Czyli miło by było gdyby cię w niej zobaczył. Przebieraj się szybciutko bo muszę jeszcze zobaczyć cię w innych kreacjach. - zakomunikowała.
   - A ty już wiesz w czym pójdziesz? - zawołałam do niej z łazienki.
   - Nie, jakoś rano nie miałam na to za bardzo czasu. Od razu po śniadaniu przyszłam tobie pomóc. Szczerze mówiąc moja szafa świeci pustkami.  
   - No to wybierzesz coś ode mnie jak będziesz chciała - zaśmiałam się i wyszłam w czerwonej, dopasowanej sukience. Przyznam, że Pique miał gust, ale zobaczymy co odpowie Zoe.
   - No, no, no! Wyglądasz zabójczo! Tylko jak dla mnie jest " za prosta ". Zobaczymy jak to będzie z dodatkami. - powiedziała i przeniosła się w drugą część garderoby w dalsze poszukiwania.
   - Chyba pominęłaś się ze swoim powołaniem. Lubisz się w takie coś bawić? - uśmiechnęłam się.
   - Nie mam na to czasu, wiesz jak to jest praca i masa obowiązków. Muszę pilnować Carmen, żeby się bardziej przykładała do nauki. Chociaż Cesc bardzo jej ostatnio pomógł. Rzadko mam czas dla siebie. Dlatego ucieszyłam się dy zapytałaś mnie o pomoc.
   - No widzisz jak trafiłam! - zaśmiałam się. - A co ty na to, żebyśmy urwały się gdzieś jeszcze dziś na zakupy, hmm?
   - Całkiem dobry pomysł, tylko musimy wymyślić jakiś skok na bank - zaśmiała się.
   - Albo na portfel Cesca. - wyszczerzyłam się.
   - Całkiem niegłupi pomysł. Ja go zagadam, a ty zwiniesz kartę kredytową.       
   - Oj uwierz, jak ty go zagadasz to zapomni o całym bożym świecie. - pokazałam jej język. - Pójdę się z powrotem chyba przebrać w moje wygodne jeansy. - dodałam.
   - Nie sadzę. Pewnie zapomina o bożym świecie w towarzystwie Gerarda i na boisku ze swoją piłką. Miejmy nadzieję, że mi się uda. 
   - Zaraz spróbujemy. - zawołałam do niej z łazienki, wciągając na siebie swoje spodnie. - Idź przodem. - powiedziałam szeptem w stronę Zoe, gdy znalazłyśmy się na korytarzu.
   - Dlaczego ja? - zapytała.
   - Bo to ty masz go zagadać, a ja obrabować. - wyszczerzyłam się. - Z resztą robię to nie po raz pierwszy, tak samo z Gerim. Tak to jest jak się ma głowę do PIN-ów. 
   - Ale nie uważasz, że sam sobie tego piwa naważył? 
   - Dobra, idę. - zakomunikowała i zeszła po schodach do salonu i usiadła na kanapie obok Cesca.
   - Kogo moje piękne oczy widzą? - usłyszałam uradowany głos brata i przycupnęłam na schodach tak, by mnie nie zobaczył. - Znudziła ci się moja siostrzyczka i postanowiłaś dotrzymać towarzystwa lepszemu bliźniakowi, jak mniemam? - zapytał. Ja nie wiem po kim on taki udany jest, serio!
   - Nie pochlebiaj tak sobie. Ciesz się póki możesz. Livia musiała się na chwilę położyć, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Boli ją głowa. - mówiła Zoe.
   - Jaka biedna ta moja siostra. - cmoknął i pokręcił głową. - Więc zostaliśmy tu sami!
   - Nie rozpędzaj się tak Fabregas.
   - Ej, rączki nadal mam tu! - uniósł je do góry. Był już chyba całkowicie pochłonięty towarzystwem dziewczyny, więc po woli zeszłam i podeszłam do wysepki w kuchni, gdzie leżał jego portfel.
   - Nie jestem do końca przekonana co do tego.
   - No chyba się mnie nie boisz? - usłyszałam jego śmiech, a po chwili sam się zaciął. - Livia! - krzyknął, a ja szybko wyjęłam jego kartę ze skórzanego portfela. Puścił się pędem w moją stronę, a ja zaczęłam biegać dookoła salonu, a on za mną. 
   - Oddawaj moją kartę! Słyszysz! - krzyczał.
   - Podzieliłbyś się! Pamiętaj, że ja się utrzymuję na państwowym garnuszku! Z pensji nie narzekam, ale ty masz okazalszą! - śmiałam się.  
   - Znając twój zakupowy szał już nie będzie taka okazała. - powiedział.
   - Zoe, pomogłabyś!
   - A, bo to wy w zmowie jesteście! - oburzył się mój brat. 
   - Jesteśmy zdesperowane, nie mamy się w co ubrać. Musimy sobie jakoś radzić. - odpowiedziała mu.   
   - Wredne jesteście! - prychnął, a ja podbiegłam do korytarza, tuż obok otwartych drzwi do małej garderoby z kurtkami.
   - Rzuć mi kartę! - krzyknęła Zoe, kiedy razem z Cescem znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu.           
   - Zamykaj! - pisnęłam i wyleciałam z szafy, zostawiając tam brata, na którego zrzuciłam stos naszych kurtek.      
   - Pomóż mi! Silny jest! - zarządziła. Pomogłam jej zamknąć drzwi i przekręciłam klucz, który był w zamku.
   - Siedź tam sobie! - zaśmiałam się.
   - Tylko błagam! Chyba nie macie zamiaru czyścić jej do zera!  
   - Spokojnie Fabregas zostawimy ci tam parę groszy, jakąś małą sumkę. 
   - Jak ja was dwie dorwę! - krzyknął.
   - Spróbuj tylko! - śmiałam się. - Zoe, idziemy! - uśmiechnęłam się do niej i wzięłam swoją torebkę z komody z przedpokoju. - A i dobrze, że zatankowałeś rano swój samochód do pełna! - dorzuciłam i obie wyszłyśmy z domu. 

ZOE

   Wsiadłyśmy do srebrnego Audi Cesca. Livia przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy w stronę centrum handlowego. Mamy cały dzień zakupów przed sobą. Trochę było mi szkoda Francesca, że tak go potraktowałyśmy. Miejmy nadzieję, że jakoś sam się uwolni. Zaparkowałyśmy auto na podziemnym parkingu. Chwyciłam swoją torebkę i podążyłam za swoją koleżanką. Wpadłyśmy do pierwszego lepszego sklepu i rzuciliśmy się w wir zakupów.
  - Co sądzisz o tej ? - zapytałam pokazując jej beżową sukienkę.
  - Jest ładna, a co powiesz na tą? - roześmiana Livia zdjęła wieszak z prześmieszną bufiastą sukienką. - Nigdy bym czegoś takiego nie założyła. - pokręciła głową i odwiesiła ją z powrotem.
  - Ja też. Trzymaj tą i idź do przymierzalni. - podałam Livii kolejny strój.
  - Ale ja już mam sukienkę. Przyszłyśmy wybrać coś dla ciebie. - zaśmiała się. - Może ty ją przymierzysz? 
  - No dobra. To choć ze mną. - pociągnęłam ją. - I jak ? - zapytałam odsłaniając zasłonkę.
  - Jest świetna! Genialnie w niej wyglądasz i to teraz ja mam pewność, że ty spodobasz się mojemu bratu jeszcze bardziej. 
   - Tylko, żeby tam na zawał nie padł. Potem miałabym go na sumieniu.
   - Spokojnie, ale wiesz co? Cieszę się, bo chyba faktycznie mu się spodobałaś. Dawno nie miał dziewczyny, a i tak jego ostatnia to był wielki niewypał. 
   - Pewnie jakoś niespecjalnie ją tolerowałaś ? - zapytałam.
   - No wiesz, raz z Carlotą przez przypadek poplamiłyśmy jej sukienkę, w której miała iść na jakąś galę z Cesciem. - wyszczerzyła się nagle. 
   - "Przez przypadek" skądś to znam. - zaśmiałam się i ruszyłam z sukienką w kierunku kasy. Livia podała kartę ekspedientce a potem wstukała poprawnie PIN. Wyszłyśmy szczęśliwe i zadowolone z butiku. Obrałyśmy kierunek na sklep z butami i najróżniejszymi dodatkami. Chwyciłyśmy pudełka z najbardziej ohydnymi butami i zaczęłyśmy je przymierzać i chodzić jak modelki po całym sklepie. - Zdecydowanie uważam, że świetnie do Ciebie pasują! - powiedziałam.
   - Tak Zoe, masz rację! Te szpilki z niby złotą kulką są przecudne! - udawała.
   - Ma się w końcu ten gust. Wyznaczymy nowe trendy!
   - Ale i tak chyba muszę jakieś kupić do tej sukienki, bo nie mam nic pasującego w domu. Dobrze, że Cesc nie widzi co wyrabiamy z jego kartą. - zaśmiała się, a ja nagle zastygłam, widząc dwie osoby, które właśnie stanęły za dziewczyną. - Co masz taką minę jakby ten głupek stał za mną? - wyszczerzyła się i odwróciła.
   - No cześć siostrzyczko! - mruknął Francesc z lekkim uśmiechem, a ona otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. 
   - Jak się wydostałeś ? - zlustrowała go wzrokiem.
   - Mam swojego wielkoluda, nie? - wskazał na Gerarda, który stał obok.
   - Ej, a ja cię stamtąd wyciągnąłem! - udał obrażonego.  
   - Następnym razem zabiorę też telefon... - szepnęła w moją stronę. 
   - Obskubałyście go już? - zapytał roześmiany Gerard. - Coście już kupiły? Pewnie jakieś seksi bieliznę! - zabrał się do zaglądania do torby z moją sukienką. 
   - Tak Geri, specjalnie dla Ciebie je kupiłyśmy. Ale nie możesz ich teraz zobaczyć, bo nie będzie niespodzianki. - powiedziałam i nie pozwoliłam Pique zajrzeć do reklamówki.
   - Słyszałeś brachu? Obrabowały cię z karty, żeby się dla mnie wystroić! - śmiał się obrońca, a Cesc tylko przewrócił oczami i podszedł do torebki siostry, zagradzając jej dostęp, by spokojnie zabrać swoją rzecz.
   - No Cesc, no! Chciałam jeszcze sobie buty tylko kupić! - powiedziała błagalnie.
   - Trzeba było poprosić, a nie zamykać mnie w szafie. - prychnął.
   - Tylko buty! - zatrzepotała rzęsami.
   - Masz. - powiedział po chwili Pique i wyjął z kieszeni cały portfel, podając go jej. - Jeżeli tylko buty, to tylko buty. - dodał.
   - Kocham cię wielkoludzie! - podbiegła do niego i pocałowała w policzek. 
   - Zdejmijmy w końcu te okropne buty i chodźmy czegoś normalnego poszukać. - oznajmiłam i pociągnęłam Livię w inną część sklepu.  
   - Czarne szpilki będą pasować, prawda? - wzięła do ręki całe czarne szpilki na lekkiej platformie.
   - Jeżeli chcesz dorównać wzrostowi z Pique to chyba powinnaś wziąć jeszcze wyższe. - zaśmiałam się. Ostatecznie wzięła te wyższe. Zapłaciła za nie, a potem dołączyliśmy do chłopców.
   - Bardzo ci dziękuję Gerard. - uśmiechnęła się do niego i oddała mu portfel. - Czyli na to wyszło, że Cesc zasponsorował sukienkę Zoe, a Geri moje buty. - zaśmiała się.   
   - Mam nadzieję, że wybrała sobie jakąś seksowną... - powiedział Fabregas. 
   - Żebyś się czasem nie zdziwił. - prychnęłam.
   - Czyli to przysłowie nadal jest aktualne? - zaśmiał się Gerard. - Kto się czubi ten się lubi? - puścił oczko do mnie. 
   - Chyba nie w naszym przypadku. - rzuciłam przez ramię, bo nie miałam zamiaru patrzeć na boiskową "4".
   - Nieznośni jesteście, ale już chodźcie. - zaśmiała się Livia i wszyscy ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.

***
#GraciasCapitan #AnimsAndres
Jak nieszczęścia, to wszystkie na raz :/