niedziela, 9 marca 2014

Piąty: A, bo to wy w zmowie jesteście!

 LIVIA

 Dziś i jutro miałam przydziałowe wolne, więc nie było przeszkód, żeby wieczorem iść do tego klubu, jak to zaproponowała Zoe. Wybiło samo południe, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. To musiała być właśnie Zoe, bo umówiłyśmy się, że razem zrobimy się na wieczór na bóstwa.
   - Ja otworzę! - zawołałam, zbiegając po schodach, bo Cesc właśnie wychodził z kuchni, żeby mnie ubiec.
   - A kto to? - zapytał.
   - Zoe miała przyjść. - odparłam, przechodząc obok niego.
   - O! Już się za mną stęskniła? - wyszczerzył się.
   - Tak Cesc, nie mogła bez ciebie dłużej wytrzymać! Do mnie przyszła, głupku! - pokazałam mu język i otworzyłam drzwi. - Cześć. - uśmiechnęłam się i wpuściłam ją do środka.
   - Cześć. - powiedziała, a potem przywitała mnie jeszcze buziakiem w policzek.
   - Ja też chcę! - wyszczerzył się Cesc, stojący za mną.
   - Na to trzeba sobie zasłużyć. - skwitowała go.
   - A nie zasłużyłem? - przymrużył powieki.
   - Widocznie nie braciszku. - zaśmiałam się. - Idziemy do mnie? - zwróciłam się do koleżanki i wskazałam na schody.
   - Prowadź.
   - No to chodźmy - uśmiechnęłam się i obie wyminęłyśmy Cesca, którzy wodził wzrokiem za Zoe. Ona mu się chyba na serio podoba. Wyszłyśmy na górę i pierwszą wpuściłam ją do swojego pokoju. Później podeszłam do szafy i otworzyłam jej drzwiczki. - Możemy wybierać. - zaśmiałam się.
   - Siądź na łóżku i pozwól mi działać. Trzeba ci coś naprawdę sexy wybrać, żeby Geri zaniemówił z wrażenia. - powiedziała i zaczęła wykładać sukienki z mojej szafy.
   - Geri? Niby dlaczego miałby zaniemówić? - zaśmiałam się, siadając na brzegu łóżka.
   - No bo chyba nie Cesc. - odpowiedziała. - Chyba, że masz zamiar tam kogoś poznać, ale to tak trochę widać, że się bardziej lubicie. - kontynuowała.
   - Po prostu jesteśmy przyjaciółmi od małego. - mruknęłam i nerwowo wstałam i wyjrzałam przez swoje drzwi, rozglądając się czy czasem aby ta menda nie podsłuchuje. - Przyjaciele i tyle. - zamknęłam drzwi i usiadłam z powrotem na swoim miejscu. 
   - W takim razie będziesz zachwycać tylko mnie, twojego brata i wszystkich pozostałych imprezowiczów. - powiedziała i podała mi do ręki sukienkę i pokazała skinieniem głowy na łazienkę, abym się tam przebrała.
   - Aha, pani policjant zamienia się w lalkę z jeziora łabędziego. - roześmiana pokręciłam głową. Weszłam do swojej łazienki i zaczęłam się przebierać. Zoe poruszyła temat Gerarda... Faktycznie byliśmy przyjaciółmi od zawsze, ale mam i inne wspomnienia związane z Pique. - I jak? - wyszłam z pomieszczenia i okręciłam się wokół własnej osi.
   - Nie pasuję mi jakoś. Jest trochę za długa, a poza tym, to masz przymierz tą - oznajmiała i rzuciła w moją stronę kolejny strój.
   - Tą dostałam właśnie od Gerarda na tamte urodziny - zaśmiałam się i wzięłam ją od niej.
   - Czyli miło by było gdyby cię w niej zobaczył. Przebieraj się szybciutko bo muszę jeszcze zobaczyć cię w innych kreacjach. - zakomunikowała.
   - A ty już wiesz w czym pójdziesz? - zawołałam do niej z łazienki.
   - Nie, jakoś rano nie miałam na to za bardzo czasu. Od razu po śniadaniu przyszłam tobie pomóc. Szczerze mówiąc moja szafa świeci pustkami.  
   - No to wybierzesz coś ode mnie jak będziesz chciała - zaśmiałam się i wyszłam w czerwonej, dopasowanej sukience. Przyznam, że Pique miał gust, ale zobaczymy co odpowie Zoe.
   - No, no, no! Wyglądasz zabójczo! Tylko jak dla mnie jest " za prosta ". Zobaczymy jak to będzie z dodatkami. - powiedziała i przeniosła się w drugą część garderoby w dalsze poszukiwania.
   - Chyba pominęłaś się ze swoim powołaniem. Lubisz się w takie coś bawić? - uśmiechnęłam się.
   - Nie mam na to czasu, wiesz jak to jest praca i masa obowiązków. Muszę pilnować Carmen, żeby się bardziej przykładała do nauki. Chociaż Cesc bardzo jej ostatnio pomógł. Rzadko mam czas dla siebie. Dlatego ucieszyłam się dy zapytałaś mnie o pomoc.
   - No widzisz jak trafiłam! - zaśmiałam się. - A co ty na to, żebyśmy urwały się gdzieś jeszcze dziś na zakupy, hmm?
   - Całkiem dobry pomysł, tylko musimy wymyślić jakiś skok na bank - zaśmiała się.
   - Albo na portfel Cesca. - wyszczerzyłam się.
   - Całkiem niegłupi pomysł. Ja go zagadam, a ty zwiniesz kartę kredytową.       
   - Oj uwierz, jak ty go zagadasz to zapomni o całym bożym świecie. - pokazałam jej język. - Pójdę się z powrotem chyba przebrać w moje wygodne jeansy. - dodałam.
   - Nie sadzę. Pewnie zapomina o bożym świecie w towarzystwie Gerarda i na boisku ze swoją piłką. Miejmy nadzieję, że mi się uda. 
   - Zaraz spróbujemy. - zawołałam do niej z łazienki, wciągając na siebie swoje spodnie. - Idź przodem. - powiedziałam szeptem w stronę Zoe, gdy znalazłyśmy się na korytarzu.
   - Dlaczego ja? - zapytała.
   - Bo to ty masz go zagadać, a ja obrabować. - wyszczerzyłam się. - Z resztą robię to nie po raz pierwszy, tak samo z Gerim. Tak to jest jak się ma głowę do PIN-ów. 
   - Ale nie uważasz, że sam sobie tego piwa naważył? 
   - Dobra, idę. - zakomunikowała i zeszła po schodach do salonu i usiadła na kanapie obok Cesca.
   - Kogo moje piękne oczy widzą? - usłyszałam uradowany głos brata i przycupnęłam na schodach tak, by mnie nie zobaczył. - Znudziła ci się moja siostrzyczka i postanowiłaś dotrzymać towarzystwa lepszemu bliźniakowi, jak mniemam? - zapytał. Ja nie wiem po kim on taki udany jest, serio!
   - Nie pochlebiaj tak sobie. Ciesz się póki możesz. Livia musiała się na chwilę położyć, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Boli ją głowa. - mówiła Zoe.
   - Jaka biedna ta moja siostra. - cmoknął i pokręcił głową. - Więc zostaliśmy tu sami!
   - Nie rozpędzaj się tak Fabregas.
   - Ej, rączki nadal mam tu! - uniósł je do góry. Był już chyba całkowicie pochłonięty towarzystwem dziewczyny, więc po woli zeszłam i podeszłam do wysepki w kuchni, gdzie leżał jego portfel.
   - Nie jestem do końca przekonana co do tego.
   - No chyba się mnie nie boisz? - usłyszałam jego śmiech, a po chwili sam się zaciął. - Livia! - krzyknął, a ja szybko wyjęłam jego kartę ze skórzanego portfela. Puścił się pędem w moją stronę, a ja zaczęłam biegać dookoła salonu, a on za mną. 
   - Oddawaj moją kartę! Słyszysz! - krzyczał.
   - Podzieliłbyś się! Pamiętaj, że ja się utrzymuję na państwowym garnuszku! Z pensji nie narzekam, ale ty masz okazalszą! - śmiałam się.  
   - Znając twój zakupowy szał już nie będzie taka okazała. - powiedział.
   - Zoe, pomogłabyś!
   - A, bo to wy w zmowie jesteście! - oburzył się mój brat. 
   - Jesteśmy zdesperowane, nie mamy się w co ubrać. Musimy sobie jakoś radzić. - odpowiedziała mu.   
   - Wredne jesteście! - prychnął, a ja podbiegłam do korytarza, tuż obok otwartych drzwi do małej garderoby z kurtkami.
   - Rzuć mi kartę! - krzyknęła Zoe, kiedy razem z Cescem znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu.           
   - Zamykaj! - pisnęłam i wyleciałam z szafy, zostawiając tam brata, na którego zrzuciłam stos naszych kurtek.      
   - Pomóż mi! Silny jest! - zarządziła. Pomogłam jej zamknąć drzwi i przekręciłam klucz, który był w zamku.
   - Siedź tam sobie! - zaśmiałam się.
   - Tylko błagam! Chyba nie macie zamiaru czyścić jej do zera!  
   - Spokojnie Fabregas zostawimy ci tam parę groszy, jakąś małą sumkę. 
   - Jak ja was dwie dorwę! - krzyknął.
   - Spróbuj tylko! - śmiałam się. - Zoe, idziemy! - uśmiechnęłam się do niej i wzięłam swoją torebkę z komody z przedpokoju. - A i dobrze, że zatankowałeś rano swój samochód do pełna! - dorzuciłam i obie wyszłyśmy z domu. 

ZOE

   Wsiadłyśmy do srebrnego Audi Cesca. Livia przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy w stronę centrum handlowego. Mamy cały dzień zakupów przed sobą. Trochę było mi szkoda Francesca, że tak go potraktowałyśmy. Miejmy nadzieję, że jakoś sam się uwolni. Zaparkowałyśmy auto na podziemnym parkingu. Chwyciłam swoją torebkę i podążyłam za swoją koleżanką. Wpadłyśmy do pierwszego lepszego sklepu i rzuciliśmy się w wir zakupów.
  - Co sądzisz o tej ? - zapytałam pokazując jej beżową sukienkę.
  - Jest ładna, a co powiesz na tą? - roześmiana Livia zdjęła wieszak z prześmieszną bufiastą sukienką. - Nigdy bym czegoś takiego nie założyła. - pokręciła głową i odwiesiła ją z powrotem.
  - Ja też. Trzymaj tą i idź do przymierzalni. - podałam Livii kolejny strój.
  - Ale ja już mam sukienkę. Przyszłyśmy wybrać coś dla ciebie. - zaśmiała się. - Może ty ją przymierzysz? 
  - No dobra. To choć ze mną. - pociągnęłam ją. - I jak ? - zapytałam odsłaniając zasłonkę.
  - Jest świetna! Genialnie w niej wyglądasz i to teraz ja mam pewność, że ty spodobasz się mojemu bratu jeszcze bardziej. 
   - Tylko, żeby tam na zawał nie padł. Potem miałabym go na sumieniu.
   - Spokojnie, ale wiesz co? Cieszę się, bo chyba faktycznie mu się spodobałaś. Dawno nie miał dziewczyny, a i tak jego ostatnia to był wielki niewypał. 
   - Pewnie jakoś niespecjalnie ją tolerowałaś ? - zapytałam.
   - No wiesz, raz z Carlotą przez przypadek poplamiłyśmy jej sukienkę, w której miała iść na jakąś galę z Cesciem. - wyszczerzyła się nagle. 
   - "Przez przypadek" skądś to znam. - zaśmiałam się i ruszyłam z sukienką w kierunku kasy. Livia podała kartę ekspedientce a potem wstukała poprawnie PIN. Wyszłyśmy szczęśliwe i zadowolone z butiku. Obrałyśmy kierunek na sklep z butami i najróżniejszymi dodatkami. Chwyciłyśmy pudełka z najbardziej ohydnymi butami i zaczęłyśmy je przymierzać i chodzić jak modelki po całym sklepie. - Zdecydowanie uważam, że świetnie do Ciebie pasują! - powiedziałam.
   - Tak Zoe, masz rację! Te szpilki z niby złotą kulką są przecudne! - udawała.
   - Ma się w końcu ten gust. Wyznaczymy nowe trendy!
   - Ale i tak chyba muszę jakieś kupić do tej sukienki, bo nie mam nic pasującego w domu. Dobrze, że Cesc nie widzi co wyrabiamy z jego kartą. - zaśmiała się, a ja nagle zastygłam, widząc dwie osoby, które właśnie stanęły za dziewczyną. - Co masz taką minę jakby ten głupek stał za mną? - wyszczerzyła się i odwróciła.
   - No cześć siostrzyczko! - mruknął Francesc z lekkim uśmiechem, a ona otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. 
   - Jak się wydostałeś ? - zlustrowała go wzrokiem.
   - Mam swojego wielkoluda, nie? - wskazał na Gerarda, który stał obok.
   - Ej, a ja cię stamtąd wyciągnąłem! - udał obrażonego.  
   - Następnym razem zabiorę też telefon... - szepnęła w moją stronę. 
   - Obskubałyście go już? - zapytał roześmiany Gerard. - Coście już kupiły? Pewnie jakieś seksi bieliznę! - zabrał się do zaglądania do torby z moją sukienką. 
   - Tak Geri, specjalnie dla Ciebie je kupiłyśmy. Ale nie możesz ich teraz zobaczyć, bo nie będzie niespodzianki. - powiedziałam i nie pozwoliłam Pique zajrzeć do reklamówki.
   - Słyszałeś brachu? Obrabowały cię z karty, żeby się dla mnie wystroić! - śmiał się obrońca, a Cesc tylko przewrócił oczami i podszedł do torebki siostry, zagradzając jej dostęp, by spokojnie zabrać swoją rzecz.
   - No Cesc, no! Chciałam jeszcze sobie buty tylko kupić! - powiedziała błagalnie.
   - Trzeba było poprosić, a nie zamykać mnie w szafie. - prychnął.
   - Tylko buty! - zatrzepotała rzęsami.
   - Masz. - powiedział po chwili Pique i wyjął z kieszeni cały portfel, podając go jej. - Jeżeli tylko buty, to tylko buty. - dodał.
   - Kocham cię wielkoludzie! - podbiegła do niego i pocałowała w policzek. 
   - Zdejmijmy w końcu te okropne buty i chodźmy czegoś normalnego poszukać. - oznajmiłam i pociągnęłam Livię w inną część sklepu.  
   - Czarne szpilki będą pasować, prawda? - wzięła do ręki całe czarne szpilki na lekkiej platformie.
   - Jeżeli chcesz dorównać wzrostowi z Pique to chyba powinnaś wziąć jeszcze wyższe. - zaśmiałam się. Ostatecznie wzięła te wyższe. Zapłaciła za nie, a potem dołączyliśmy do chłopców.
   - Bardzo ci dziękuję Gerard. - uśmiechnęła się do niego i oddała mu portfel. - Czyli na to wyszło, że Cesc zasponsorował sukienkę Zoe, a Geri moje buty. - zaśmiała się.   
   - Mam nadzieję, że wybrała sobie jakąś seksowną... - powiedział Fabregas. 
   - Żebyś się czasem nie zdziwił. - prychnęłam.
   - Czyli to przysłowie nadal jest aktualne? - zaśmiał się Gerard. - Kto się czubi ten się lubi? - puścił oczko do mnie. 
   - Chyba nie w naszym przypadku. - rzuciłam przez ramię, bo nie miałam zamiaru patrzeć na boiskową "4".
   - Nieznośni jesteście, ale już chodźcie. - zaśmiała się Livia i wszyscy ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.

***
#GraciasCapitan #AnimsAndres
Jak nieszczęścia, to wszystkie na raz :/


   

5 komentarzy:

  1. To ja już czekam na więcej!!!!! *.*
    Kocham Czesława jak nie wiem co! :)
    On i Zoe!
    Taaaaaaaak! :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę historię, wprawia mnie w taki pozytywny nastrój :3 Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super (jak zwykle z resztą :D )

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha jaki śmieszny rozdział, Biedny Fabs w szafie :) s dziewczyny jak zawsze przebiegłe. Miałam już nadzieję, że impreza się odbędzie, a Ty trzymasz mnie w napięciu;/ czzzzeeeekam na kolejny. I jednocześnie zapraszam do nowych zakładek na moim blogu. Wizualizacja pomoże zrozumieć całą historię :) Pozdrawiam ;* http://nosotros.blog.pl/bohaterowie/

    OdpowiedzUsuń
  5. Akacja genialna! Biedny Cesc! Jednak jego pieniądze nie poszły na marne. Będzie mógł sobie popatrzeć na pięknie wyglądającą Zoe. A to nie byle co! Wielkolud ma bardzo miękkie serce. Zapłacił za szpilki Livii. Ale czego nie robi się dla przyjaciół? Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń