piątek, 28 lutego 2014

Czwarty: Nie Gerard, ty zawsze byłeś wielkoludem!

ZOE

  Poplątałam się chwilę po korytarzu to w jedną, to w drugą stronę. Podeszłam do drzwi pokoju, w którym przebywała moja siostra i położyłam rękę na klamce. W tej samej chwili, ktoś pociągnął za nią, a w drzwiach zobaczyłam roześmianą twarz Fabregasa.
  - Przestraszyłeś mnie ! – odskoczyłam do tyłu.
  - Oto chodziło. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. To ja powinienem się wystraszyć. – powiedział
  - Bardzo śmieszne. Powiedz lepiej jak poszła nauka. – szybko zmieniłam temat.
  - Carmen jest naprawdę zdolna, ma podstawy i rozumie zadania. Brakuje jej tylko tego aby ktoś naprowadził ją na dobra drogę, a potem jest w stanie rozwiązać zadanie. Nie jest to może jakiś wysoki poziom, ale daje radę. – oznajmił i uśmiechnął się w kierunku swojej uczennicy.
  - Szczerze mówiąc myślałam, że jest gorzej. Naprawdę się cieszę, że miałeś ochotę i czas, żeby jej pomóc. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę…
  - Mogłabyś mnie gdzieś zaprosić. Wiesz jakieś kino, dyskoteka, restauracja… – wymieniał po kolei.
  - Ej, ej nie zapędzaj się tak Fabregas. Jak coś wykombinuję to dam znać. – odpowiedziałam.
  - Odprowadzisz mnie do auta ? Ta klatka schodowa jest naprawdę ciężka do ogarnięcia, nie wiem czy sobie z tym sam poradzę . – powiedział, a ja popatrzyłam na niego jak na głupka i ciężko westchnęłam.
  - Niech Ci będzie, ja się tam ciemności nie boje.
  - Ciemności ? To tu nie ma światła ? Teraz to już obowiązkowo musisz iść razem ze mną ! – krzyknął i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Jakoś bez większych problemów i pisków Cesca udało nam się wyjść na ulice. Oparł się o maskę swojego samochodu, skrzyżował ręce na piersi i lekko uśmiechał się w moją stronę.
  - Wyglądasz jak pedofil z tym uśmieszkiem. – skwitowałam go i wybuchłam śmiechem.
  - Dziękuję naprawdę. Taki mam już zwyczaj, to jest tak zwany mój podryw "na głupka" – odpowiedział.
  - Nie chce nic mówić, ale chyba coś na mnie to nie zadziałało…
  - A skąd wiesz, że stosowałem go na Ciebie ? Dopiero za twoimi plecami szła pewna pani. – powiedział pewny siebie.
  - Od tej matmy chyba Ci się w oczach dwoi. Omamów słuchowych i wzrokowych to jeszcze nie mam. – oznajmiłam i ruszyłam w kierunku swojego mieszkania.
  - Idziesz tak sobie bez pożegnania? Nie ładnie tak Zoe…
  - Dobranoc Cesc. – powiedziałam nie odwracając się w jego stronę.
  - Do zobaczenia. – usłyszałam jeszcze za sobą cichy głos Fabregasa. 

LIVIA

  Gerard podwiózł mnie pod dom mój i mojego bliźniaka. Przez całą drogę się wcale nie odzywałam, a i też Pique nie zaczynał rozmowy. Czasem potrzeba mieć kogoś blisko, nawet jeżeli chcesz posiedzieć w ciszy. 
   - Zabito ciężarną dziewczynę na moich oczach. - mruknęłam, gdy zatrzymał coopera na podjeździe. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Lekarze na szczęście zdołali uratować dziecko. - dodałam, spoglądając w dół. 
   - Nie wiem co mam powiedzieć. - szepnął. - Przykro mi, Livia. 
   - Sama chciałam pracować w policji, więc muszę się do tego przyzwyczaić. - odparłam. - Jeżeli chcesz to jedź samochodem do domu, bo już późno, a ja i tak mam jutro wolne. 
   - Okaj, ale i tak cię odprowadzę. 
   - Jestem już dużą dziewczynką, Gerard, a poza tym mam kilka kroków do drzwi. - uśmiechnęłam się lekko. 
   - Ale i tak nie masz nic do gadania. - wyszczerzył się i wysiadł, obchodząc samochód. Otworzył mi i podał dłoń, pomagając wysiąść. Zaprowadził mnie do domu. Weszliśmy do środka, było ciemno, ale nie zaświecałam światła, bo rzadko to robiłam, gdy wracałam o tej porze. Po prostu ciemność mi nie przeszkadzała. 
   - Dziękuję Geri. - szepnęłam i wtedy poczułam jak przygarnia mnie do siebie i zamyka w swoich silnych ramionach.
   - Nie ma za co. - usłyszałam. - Będzie dobrze. - dodał i pocałował mnie w czubek głowy, a wtedy z otwartej kuchni, znad wysepki zapaliło się światło. 
   - Co to za miłosne sceny? - niby się zaśmiał, ale w jego wyrazie twarzy widziałam też coś dziwnego. 
   - Myślałam, że już śpisz. - mruknęłam i oderwałam się od przyjaciela. 
   - Nie, jakoś nie mogłem zasnąć - odparł Cesc. 
   - To ja będę zmykać. - Pique kiwnął głową. - Samochód przywiozę ci rano, dobra? Trening i tak mamy przesunięty na wieczór. - dodał i pomachał Cescowi. Wyszedł. 
   - Ja od razu idę się położyć. - powiedziałam. - Miałam ciężki dyżur. - upiłam trochę wody ze szklanki brata, która stała obok niego.
  Rano oczywiście gdzieś wcięło Francesca, ale tak zwykle bywało. Gdy nie miał porannego treningu, gdzieś wybywał i rzadko się spowiadał gdzie idzie. Ja siedziałam na dole i czekałam, gdy Gerard przywiezie mi samochód, więc gdy tylko zajechał to nawet nie dałam mu z niego wysiąść tylko od razu kazałam mu jechać do szpitala.
   - Livia, coś się stało? Coś cię boli?! - zaczął panikować i mi się przyglądać.        
   - Nie, ze mną wszystko w porządku. Naprawdę. - uśmiechnęłam się lekko. - Chciałabym tam pojechać i zobaczyć jak z tym dzieckiem tej dziewczyny.
   - Dzięki Bogu, bo mnie wystraszyłaś! - odetchnął z ulgą. - Bardzo się tym wszystkim przejęłaś. - dodał i odpalił silnik.
   - Bo ta dziewczynka została praktycznie sama na świecie. Nie ma nikogo.
   - Jeżeli tak jest to pewnie od razu trafi do adopcji, a wiele par właśnie chce takie maleństwo. - spojrzał na mnie. - Z resztą, dziecko zawsze ma ojca.
   - Ojcem był ten co strzelał, więc uwierz, że prawa się mu nie należą. - powiedziałam ostrzej. 
   - No dobra, to już jedziemy. - dodał i wyjechał na główną drogę. Na miejscu byliśmy niedługo później. Do środka wszedł ze mną i pomógł mi szukać oddziału z noworodkami.
   - To ta dziewczynka. - wskazała nam pielęgniarka, która zaprowadziła nas do szyby, przez którą było widać dzieci w inkubatorach.         
   - A wszystko z nią w porządku? - zapytałam.
   - Jest wcześniakiem, ale jest zdrowa. Musi tu oczywiście chwilę poleżeć pod obserwacją lekarzy, ale mamy nadzieję, że będzie dobrze i znajdzie się ktoś, kto się nią zaopiekuje. - skinęła głową.
   - Czyli jednak idzie do adopcji? - zainteresował się Pique.  
   - Matka zmarła, a sama pani komisarz mówiła, że ojciec pójdzie do więzienia. - wskazała na mnie. - Wszystko właśnie na to wskazuje.
   - Rozumiem. - skinęłam głową.
   - Ja już muszę iść do swoich obowiązków. Mogą państwo jeszcze tu zostać, ale niedługo, dobrze? - powiedziała, a my oboje skinęliśmy głowami. Odeszła, stukając swoimi grubymi podeszwami.
   - Te wszystkie dzieci są takie maleńkie i bezbronne. - mruknęłam cicho.
   - Każde z nas takie było. - zaśmiał się obrońca.
   - Nie Gerard, ty zawsze byłeś wielkoludem! - pokazałam mu język.
   - No wiesz?! - udał oburzenie.
   - No wiem. - szturchnęłam go w ramię i znów spojrzałam na środkowy inkubator z dziewczynką. - Pewnie gdybym była jeszcze troszkę starsza, miała narzeczonego albo męża to zastanowiłabym się mocno nad tym, żeby ja adoptować. Spójrz jaka jest śliczna! - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Każde dziecko w tym wieku jest takie samo!
   - Gerard! Nie, nie jest takie samo! - spiorunowałam go wzrokiem.
   - Kobiety... - pokręcił głową. - Chcesz jeszcze zostać? - zapytał po chwili. 
   - Nie, możemy iść. - uśmiechnęłam się lekko. - Chciałam tylko sprawdzić co z tą dziewczynką. 
   - To może dasz się gdzieś zaprosić? Na jakieś śniadanie na przykład, bo umieram z głodu? - objął mnie ramieniem, a drugą ręką pogładził się po swoich brzuchu. 
   - Masz szczęście, bo ja też jeszcze nie jadłam. - uśmiechnęłam się. - To chodźmy.

ZOE

 Długo zastanawiałam się nad wybraniem numeru do Fabregasa. Przez głowę przechodziły mi najróżniejsze myśli. Wahałam się nad wciśnięciem guzika odpowiadającego za wybranie połączenia. Mógł być na treningu, albo gdzieś z Gerardem, może spał lub robił coś naprawdę ważnego.
W końcu zdecydowałam się i wybrałam jego numer. Jeśli jest zajęty to ma pecha. Ja więcej razy nie mam zamiaru dzwonić.
  - Cześć Zoe. Więc w końcu dzwonisz, żeby mnie gdzieś zaprosić ? - usłyszałam jego roześmiany głos.
  - Mylisz się, dzwonie, żeby zaproponować Ci wyjście do dyskoteki. To jest propozycja, a nie zaproszenie. - powiedziałam.
  - Ale, że tak sami ? Nie wydaje Ci się to podejrzanie? - zapytał.
  - I znowu pudło Fabregas. - odpowiedziałam pewnie. - Chcę, aby Livia też przyszła. A ! I Gerard też będzie mile widziany.
  - On to na pewno nie przepuści takiej okazji. - powiedział.
  - Może być przyszły piątek ? - zaproponowałam.
  - Mam bardzo napięty grafik. Trzeba będzie przesunąć parę spotkań... - mówił.
  - To jeśli naprawdę nie możesz, to będę musiała zadowolić się towarzystwem twojej siostry i twojego przyjaciela oraz jakichś nowo poznanych kolesi. - powiedziałam z sarkazmem.
  - Będę na pewno. Przyjedziemy po Ciebie. A jak tam u Carmen ? Zdała ten test ? - zapytał.
  - Dzisiaj dopiero napisała. Oceny dopiero w przyszłym tygodniu. Jak źle jej pójdzie to zwalę to na Ciebie.
  - Chciałabyś ! Jeśli twoja siostra będzie potrzebować jeszcze jakich korków z matmy to możesz śmiało dzwonić. - zaproponował.
  - W takim razie w najbliższym czasie możesz spodziewać się ode mnie telefonu. Do zobaczenia w piątek.
  - Już nie mogę się doczekać! - powiedział i się rozłączył. 

***
Słowa zbędne *.*
 

6 komentarzy:

  1. Słodziaśne! Awwww! :*:*:*:*
    Zoe lubi Cesca, Cesc lubi Zoe! :*
    Ale fajnie!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj! Cesc zaczyna podryw! Idzie mu całkiem nieźle. Trzeba przyznać, że ma świetne sposoby na zawrócenie w głowie. Gerard jest na serio oddanym przyjacielem. Cały czas wspiera Livię, co z jego strony jest cudowne! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Livię i Gerarda, taki z niego cudowny przyjaciel. Czekam, aż coś więcej zadzieje się między nimi <3 A Cesc i Zoe są mega słodcy, podryw na głupka c: Nie mogę się doczekać nowego rozdziału (:
    Pozdrawiam :*

    cuando-menos-piensas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem, co takiego może wydarzyć się na tej dyskotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak mogłam dopuścić do takich zaległości?! Rozdział bardzo fajny, też jestem ciekawa imprezy, szkoda mi bardzo Livii, dobrze, że ma Geriego :) Czekam na kolejny, informuj mnie i zapraszam na nowość do siebie. http://nosotros.blog.pl/2014/03/07/17-tak-masz-racje-zwal-teraz-cala-wine-na-daniego-po-co-masz-sie-przyznac-ze-zachowalas-sie-jak/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahhh i gdzie masz jakiś spam? Pogubiłam się na tych wszystkich blogach, a nie chciałabym zostawiać Ci info o swoim blogu pod rozdziałami. Ty zostawiaj za to u mnie :)

    OdpowiedzUsuń