LIVIA
Gdy wróciliśmy wszyscy z
Brazylii, Gerard i Cesc mieli już wolne, a i mój urlop nadal trwał.
Podobno zesłali nam na komendę innych stażystów, z komendy, którą
teraz remontują, więc nie było z tym problemu. Siostra Zoe
uprosiła ją by mogła zostać jeszcze w Brazylii ze swoją
przyjaciółką i jej rodzicami. Po długim zastanawianiu w końcu
się zgodziła, a mi samej Cesc sam się przyznał, że Carmen sama
go prosiła by spróbował jakoś wpłynąć na decyzję jej siostry.
No, a że mój braciszek podobno 'ma swój urok i wdzięk', blondynka
się zgodziła.
Teraz siedzimy sobie we czwórkę
w ogrodzie, Cesc i Zoe przytuleni do siebie na jednej ławce, a ja z
Gerardem na drugiej... Tylko nie tak jak oni... Każde z nas
siedziało na innym końcu, a ja wyłożyłam nogi na mojego
ukochanego wielkoluda. Chciałabym się teraz tak po prostu do niego
przytulić, ale mój brat to w końcu mój brat. I niestety siedział
tu z nami! Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wysunęłam nos
znad gazety i spojrzałam na Cesca.
- Ktoś się dobija -
mruknęłam.
- Nie chce mi się -
machnął ręką, nawet nie otwierając oczu. Udawał, że zażywa
kąpieli słonecznych. Zoe tak samo, więc nie próbowałam nawet.
- Geri - spojrzałam na
niego.
- No sorry, nie mam jak -
zaśmiał się i wskazał na moje nogi, które były na jego
kolanach.
- Lenie z was i tyle! -
jęknęłam i odłożyłam gazetę. Wstałam i weszłam przez taras.
Pokonałam korytarz i otworzyłam frontowe drzwi, a w progu
zobaczyłam... No myślałam, że śnię! I to na dodatek miał być
koszmar! Stałą tam ta sama laska, której ja i Carlota
zniszczyłyśmy sukienkę! To były pamiętne czasy, kiedy
uprzykrzaliśmy jej życie! Spojrzałam lekko w dół. Jej brzuszek
był nieco większy... Przytyła, ale chyba nie z nadmiaru podjadania
słodyczy. To był ewidentny sześcio- siedmiomiesięczny ciążowy
brzuszek. - Ale my akwizytorów nie wpuszczamy! - pokręciłam głową
i chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, a ona na bezczelnego
włożyła stopę w próg!
- Jest Cesc? - zapytała,
patrząc na mnie.
- Może.
- Jak zwykle przemiła Liv - zadrwiła.
- Pytałam jasno, czy jest twój brat?
- Livia, kto przyszedł? - usłyszałam właśnie za sobą głos Cesca. - Jacinta? - zdziwił się.
- Nie, to tylko nocna zmora i już sobie idzie - zakomunikowałam.
- Livia, kto przyszedł? - usłyszałam właśnie za sobą głos Cesca. - Jacinta? - zdziwił się.
- Nie, to tylko nocna zmora i już sobie idzie - zakomunikowałam.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Musimy poważnie porozmawiać -
odpowiedziała mu.
- Liv możesz nas na chwilę zostawić?
- poprosił.
- Żeby znów zrobiła ci z mózgu
wodę? - warknęłam, a ten zmierzył mnie wzrokiem. - No dobrze! -
zawołałam i wściekłą wróciłam na taras. Usiadłam z powrotem
obok Gerarda.
- Co się dzieje? - zdziwił się mój chłopak.
- Czarownica przyleciała, tylko chyba miotłę na podjeździe zostawiła - mruczałam, a on i Zoe patrzyli na mnie pytająco.
- Co się dzieje? - zdziwił się mój chłopak.
- Czarownica przyleciała, tylko chyba miotłę na podjeździe zostawiła - mruczałam, a on i Zoe patrzyli na mnie pytająco.
- Jaka czarownica? - zainteresowała
się blondynka.
- Zaraz, chyba nie chcesz powiedzieć,
że Jacinta? - Gerard zaczął kojarzyć, a ja skinęłam głową. -
I na dodatek... - zacięłam i pokazałam zaokrąglony brzuch.
- Ej, możecie mi powiedzieć o co
chodzi?
- To była Cesca - westchnęłam. - Ta,
dla której z naszą siostrą byliśmy takie wredne!
ZOE
Wstałam z leżaka na tarasie i weszłam
do domu. Cescy długo już nie wracał, martwiłam się o niego.
Przeszłam przez korytarz prowadzący do głównego wyjścia i gdy
usłyszałam dość donośne głosy stanęłam za ścianą. Wiem, że
nie ładnie jest podsłuchiwać ale czułam, że powinnam wiedzieć o
co chodzi.
- Chce tu zamieszkać Cesc. Tak będzie
najlepiej dla nas i dla naszego dziecka. Musi mieć obojga rodziców.
- powiedział kobiecy głos.
- Tylko skąd pewność, że to jest
moje dziecko, Jacinta? - odezwał się Cesc. Słyszałam jak chodził
w kółko po pomieszczeniu.
- Bo nie byłam z nikim innym od
naszego rozstania. Mam co do tego pewność.
- Więc dlaczego nie przyszłaś
wcześniej, co?
- Bałam się twojej reakcji,
początkowo chciałam sama je urodzić, a potem wychować.
Zrozumiałam, że jednak nie dam rady. Nie mogę przestać Cię
kochać Cesc. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Ty się w ogóle słyszysz? - zakpił
Cesc, ale i tak w środku poczułam takie ukłucie... Tamta
dziewczyna mówiła, że go kocha i będzie miała z nim dziecko!
- Będę mogła tu zamieszkać? -
zapytała po chwili. Wtedy za mną pojawiła się Livia i Gerard,
oboje z przejętymi minami.
- Czego ona chce? - szepnęła szatynka.
- Chce tu zamieszkać - powiedziałam i poczułam jakbym od środka zaczęła się rozklejać.
- Niedoczekanie moje! - powiedziała głośno. Chyba takiej zdenerwowanej jej chyba nie widziałam. - Ja też mam tu coś do gadania. W połowie to mój dom - zawołała, wychodzą do Cesca i tej dziewczyny.
- Czego ona chce? - szepnęła szatynka.
- Chce tu zamieszkać - powiedziałam i poczułam jakbym od środka zaczęła się rozklejać.
- Niedoczekanie moje! - powiedziała głośno. Chyba takiej zdenerwowanej jej chyba nie widziałam. - Ja też mam tu coś do gadania. W połowie to mój dom - zawołała, wychodzą do Cesca i tej dziewczyny.
- Liv przecież się przyjaźnimy. Nie
możesz mnie tak zostawić. - mówiła Jacinta.
- Przyjaźnimy?! - wybuchnęła
niepohamowanym śmiechem. - Gdyby nie ten brzuszek, dawno byś
dostała za to, że się tu pojawiłaś! - zahamowała centralnie
przed nią, grożąc jej palcem przed nosem.
- Livia, uspokój się - wypadł za nią Gerard i pociągnął do tyłu, a ja podeszłam bliżej. Wtedy dziewczyna spojrzała i na mnie i na Pique, nie spodziewała się nas tu. Szczególnie mnie, bo nie wiedziała kim jestem. Była ładna, miała duże brązowe oczy, szatynka.
- Livia, uspokój się - wypadł za nią Gerard i pociągnął do tyłu, a ja podeszłam bliżej. Wtedy dziewczyna spojrzała i na mnie i na Pique, nie spodziewała się nas tu. Szczególnie mnie, bo nie wiedziała kim jestem. Była ładna, miała duże brązowe oczy, szatynka.
- A ta to kto? Twoja kolejna laska?
Kochasz tylko mnie Fabregas.
- Zaczyna się - zakpiła Livia. - A ty
coś może odpowiedz! - spojrzała bykiem na brata.
- Nie mów tak. Nie kocham Cię już
Jacinta. Jedyną, którą darzę uczuciem jest Zoe. - powiedział i
podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem. Starałam to sobie jakoś
w głowie poukładać, nie byłam na niego zła, ale poczułam się
odsunięta na bok. Modliłam się w duchu aby ta " wiedźma"
jak nazwała ją moja przyjaciółka więcej się tu nie pojawiła.
- Czyli chcesz, żeby twoje dziecko
wychowywało się w jakieś starej, zapchlonej kamienicy?
- Aż tak nisko upadłaś? - zaczęła Liv.
- Aż tak nisko upadłaś? - zaczęła Liv.
- Straciłam pracę, rodzice nie chcą
mnie znać i mieszkam razem z 5 osobami w dwupokojowym mieszkaniu.
- Chyba nie dasz się jej nabrać, Cesc
- Gerard spojrzał na przyjaciela. Po minie Cesca wnioskowałam, że
zaczął mięknąć. - Ta laska cię wykiwała na cacy jakiś czas
temu.
- Muszę to wszystko przemyśleć na
spokojnie. - powiedział i wyszedł po schodach na górę.
- Wrócę tu jeszcze. Wszyscy
zobaczycie. A ty - pokazała na mnie. - Trzymaj swoje łapska z dala
od mojego Cesca. - warknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
- Ja ją zabiję - pisnęła.
- Spokojnie Liv. - poprosiłam. - Nic
się nie stało.
- Bo po prostu nikt jej nie pokazał
gdzie jej miejsce - westchnęła. - Ona wie jak zepsuć miłe
popołudnie!
- Chyba już pójdę. - oznajmiłam i
poczułam jak zaczynam się powoli rozklejać.
- Hej, nie musisz - Livia pokręciła
głową.
- Co ja mam zrobić jak ona się tu
wprowadzi? - zapytałam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- To nie będzie miała życia ze mną
- przewróciła oczami. - A poza tym, przecież nie powinno się nic
zmienić pomiędzy tobą i moim bratem.
- Będzie się nią zajmował, a ona
nawet mnie do niego nie dopuści. Nie chcę cierpieć.
- I przez to chcesz odpuścić? -
zapytał Gerard, stojący za nami.
- Wolę zrobić to teraz niż patrzeć
jak oboje stwarzają szczęśliwą rodzinkę.
- Cesc i Jacinta?! Nie pozwolę na to!
- dopowiedziała policjantka.
- Cieszę się, że próbujecie mnie
pocieszyć, ale muszę to zrobić. - powiedziałam, a po policzkach
poleciały mi łzy. Szybko złapałam swoją torebkę i wybiegłam.
***
Smutno, smutno z powodu Hiszpanów ;x