GERARD
Słyszałem tylko jak woła mnie
jeszcze Livia ale nie wróciłem się, chciałem jak najszybciej
dostać się do przyjaciela. Odpaliłem szybko samochód i wyjechałem
z podjazdu na ulicę. Jechałem dość szybko i gdyby zobaczyła to
moja dziewczyna, byłaby wściekła, wiem to. W domu Cesca znalazłem
się w przeciągu dwudziestu minut. Wpadłem tam nawet nie pukając,
co mocno go zdziwiło. Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi
oczami, zapewne próbując odczytać moje zamiary. No tak, każdy
chyba byłby w szoku widząc mnie takiego zdyszanego, ale zarówno
zdeterminowanego.
- Słyszałem, że chcesz odzyskać
Zoe. Mam pewien pomysł. - posłałem mu szeroki uśmiech.
- A jaśniej, wielkoludzie? - uniósł
brew.
- Pokaż jej, że naprawdę ci zależy
- powiedziałem inteligentnie.
- Do czego zmierzasz ? - zmarszczył
czoło i rozsiadł się na kanapie.
- A pomyśl, stary - kiwnąłem głową.
- Podręcznikowa odpowiedź na pytanie: Czego pragnie kobieta?
- Seksu na stole ?
- Tak Cesc, inteligentna odpowiedź -
uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. - Stateczności, domu,
odpowiedzialnego faceta, a co najważniejsze to pierścionka
zaręczynowego! - recytowałem. W sumie to zrobiłbym to samo z
Livią, ale po woli... Dopiero co Cesc nas zaakceptował, a nie
chcemy by od razu zszedł na zawał!
- A co jeżeli mnie odrzuci ? Powie,
żebym nie pokazywał się jej na oczy. Ona nie chce mnie widzieć. -
schował twarz w dłonie.
- Próba nie strzelba. Nie dowiesz się,
dopóki nie spróbujesz - poklepałam go po ramieniu.
- Pojedziesz ze mną po pierścionek ?
- zapytał. - Dzwoń do Liv i każ jej wyciągnąć Zoe z domu!
- Cesc, jest noc. Wątpię by
jakikolwiek jubiler był jeszcze otwarty...
- A no, faktycznie, nie zauważyłem -
zaśmiał się. Mój, mały roztrzepany Cescy.
- Pojedziemy jutro po treningu, okej?
Do tego czasu sobie wszystko przemyśl w jaki sposób to zrobisz, to
też się liczy. Oczywiście pomożemy ci z Livią - powiedziałem i
wyjąłem z kieszeni swój telefon, otwierając przy tym szeroko
oczy. No tak, miałem wyciszony i na dodatek z wyłączoną wibracją.
- Dwadzieścia nieodebranych połączeń - mruknąłem.
- Jeśli do jutra będziesz jeszcze
żywy. - uśmiechnął się. - Zawsze możesz nocować tutaj. -
uniósł jedną brew czekając na odpowiedź.
- Zobaczymy co na to nasza zła
księżniczka - zaśmiałem się.
- Już masz jej dosyć? Stary, ja tak
miałem na co dzień przez dwadzieścia sześć lat. Teraz ty się
męcz - chichotał.
- Nie mam jej dosyć! - zareagowałem
od razu. - Martwi się, po prostu. Wypadłem z mieszkania, nie mówiąc
jej co i jak.
- No to masz przewalone stary.
Ciekawskie z niej babsko. No teraz zostaje mi modlić się o to czy
pojawisz się w jednym kawałku jutro.
- Nie zapominaj, że ja też bardzo
długo już ją znam i nigdy taka nie była, pomimo tego, że ma w
szufladzie służbowy pistolet - zaśmiałem się.
- Dobra idź już ! Dzięki za to, że
przyjechałeś. -uśmiechnął się, a potem mocno mnie przytulił.
- A ty myśl o bardzo romantycznej
sytuacji, w której Zoe wpadnie ci w ramiona, a ty się jej
oświadczysz - pokiwałam do niego palcem i wstałem. - Tylko nie
zapominaj o śnie, bo znów ci się oberwie na treningu.
- Do jutra, Geri. - westchnął i
zamknął za mną drzwi frontowe. Ruszyłem po woli do swojego
samochodu, który zostawiłem przed bramą. Zasiadłem na miejscu
kierowcy i zamiast odpalić to wybrałem numer Livii. Przyłożyłem
telefon do ucha i czekałem na potok słów z jej strony.
- Słuchaj no wielkoludzie, dzisiaj za
karę śpisz na wycieraczce! Jak mogłeś mnie tak po prostu
zostawić na środku korytarza bez żadnego wyjaśnienia! Potrzeba
Ci będzie dobra wymówka! - krzyczała jak opętana, już wyobrażam
sobie jej minę.
- Szukaj sukienki na ślub brata. Może
być taka wymówka? - zaśmiałem się.
- Jak to !? Geri, coś ty mu nagadał ?
- jęknęła.
- Jutro pojadę z nim po pierścionek,
a w twoim interesie będzie ściągnięcie Zoe w miejsce, które
jeszcze Cesc wymyśli. Z resztą już jadę do domu to opowiem ci
więcej - powiedziałem i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Silnik
zamruczał. - Będę za niedługo - dodałem i odłożyłem telefon.
Odjechałem z podjazdu przyjaciela.
CESC
Po treningu razem z
Gerim pojechaliśmy do jubilera. W samochodzie miałem przygotowany
garnitur, tak że od razu się w niego przebrałem. W sklepie nie
było tłumów tak, że ekspedientka zaraz się nami zajęła.
Pomogła nam dobrać pierścionek, dość długo nie mogłem
zdecydować się na jeden. Wszystkie jakoś mi się podobały ale
wiedziałem, że Zoe nie przepada za luksusowymi rzeczami. Wybrałem
taki z małym, paro karatowym diamentem, wyglądającym bardzo
skromnie. Podziękowaliśmy ładnie za pomoc i opuściliśmy
jubilera. Kazałem Geriemu jechać po załatwiać jeszcze parę spraw
a sam pojechałem w miejsce gdzie zamierzałem się oświadczyć.
LIVIA
Zawsze uważałam, że Gerard z
Cesciem nigdy nie wykazywali się pomysłowością i intelektem, ale
dziś się postarali, naprawdę i jestem z nich bardzo dumna! Prosto
po pracy miałam się wstawić w mieszkaniu Zoe i porwać ją w
miejsce, gdzie chłopaki wszystko przygotowali.
Zaparkowałam coopera pod
kamienicą, gdzie mieszkały dziewczyny i ruszyłam do klatki.
Wyszłam po schodach i zatrzymałam się przed ich mieszkaniem.
Zapukałam dwa razy, a drzwi automatycznie się otworzyły i w progu
zobaczyłam uśmiechniętą Carmen.
- O hej, ja właśnie
wychodzę - powiedziała, przewieszając swoją torbę przez głowę.
- Zoe jest chyba w kuchni - dodała.
- Dzięki - skinęłam
głową. - A ty w ogóle kiedyś przebywasz w tym domu? - zaśmiałam
się.
- Zacznie się szkoła,
wtedy - pokazała mi język i wyszła, zamykając za sobą drzwi, a
ja od razu udałam się do ich kuchni.
- Hej - uśmiechnęłam
się do blondynki, która właśnie zalewała wrzątek do kubka.
- Zrobić Ci coś do
picia? Jesteś głodna? -zapytała.
- Nie, nie trzeba -
odparłam od razu. - Bo tak właściwie to wychodzimy - wyszczerzyłam
się.
- Wychodzimy? A gdzie?
- Rejs statkiem dookoła
świata - zaśmiałam się. - Zaufaj mi!
- Okey, ale i tak się boję co ty tam
uknułaś. - zaśmiała się, wyszła z kuchni, ubrała na nogi
sandałki i chwyciła swoją torebkę. Wygrzebała z niej klucze i
zamknęła za nami drzwi.
- Od razu uknułam - zachichotałam. -
Spokojnie, nie masz się czego bać - puściłam do niej oczko,
zeszłyśmy na dół i wsiadłyśmy do mojego samochodu.
- Jak układa Ci się z Gerim?
- Jest świetnie - uśmiechnęłam się
i spojrzałam kątem oka na nią. - Rozmawiałam rano z Carlotą,
jest już ze swoim chłopakiem w Londynie i przesyłają gorące
pozdrowienia, dla ciebie również.
- Dziękuję, bardzo się cieszę.
Chociaż wam się udało. - westchnęła.
- Nie martw się - chciałam ukryć
uśmieszek. Gdyby wiedziała, gdzie ja ją teraz wiozę i w jakim
celu... - Może się ułoży?
- Nie wiem. Niby się stara i mu
zależy, ale nie wiem czy znowu z czymś nagle nie wyskoczy.
- Kolejna ciężarna eks? -
przewróciłam oczami. - Aż taki głupi to chyba nie jest.
- Oj Liv, boję się tego.
- Innych podejrzanych dziewczyn nie
miał prócz Jacinty - zaśmiałam się.
- Przecież teraz nie rzucę się mu w
ramiona i nie powiem że wszystko jest okej. - poprawiła się na
siedzeniu.
- Faceci tak to sobie wyobrażają -
uśmiechnęłam się lekko. - I tak mam zamiar zatańczyć jeszcze na
waszym weselu - pokazałam jej język.
- Teraz to dowaliłaś. Nie wiem czy
jestem jeszcze na to gotowa. Ja po cichu liczę, że zostanę twoją
druhną. - szturchnęłam ją lekko w bok.
- No oczywiście! Będzie was cały
tabun i wszystkie w jednakowych sukienkach! - zażartowałam. - Już
prawie jesteśmy - poinformowałam, gdy było już widać plaże i
morze.
- Plaża? Przecież nie mam ze sobą
stroju. Dzisiaj nie mam ochoty paradować na golasa jak to mam w
zwyczaju. - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- I nie musisz - pokręciłam głową.
Po chwili znalazłyśmy się już na parkingu, gdzie zatrzymałam
coopera pomiędzy Audi Cesca i mojego chłopaka.
- Wiedziałam, że coś uknułaś ! -
jęknęła.
- Nie ja, a te dwa głupki, a teraz
błagam, chodź tam ze mną, okej?
- No dobra, ale robię to tylko dla
ciebie. - rzuciła i wysiadła trzaskając drzwiami.