piątek, 10 października 2014

Dwudziesty: Bo my jesteśmy FBI!

 ZOE

  Carmen znowu musiała wyjść jak to ona miała ostatnio w zwyczaju. Całymi dniami gdzieś się błąkała z koleżankami po mieście i wcale mi to nie odpowiadało. Martwię się o nią ale z drugiej strony wcale nie chce jej ograniczać, bo sama wiem jak to jest. Siedziałam sobie w domu i oglądałam jakiś program w TV. Zerwałam się z kanapy, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam szybko do drzwi. Nie spodziewałam się gości. ale już chyba wiedziałam kto mógł stać po drugiej stronie. Uchyliłam je lekko i zobaczyłam dość zmachanego Cesca. Miałam zatrzasnąć drzwi, ale wsadził nogę, blokując je. Przewróciłam oczami i go wpuściłam.
   - Fałszywy alarm? - mruknęłam.
   - Nie tym razem - pokręcił głową. - Zoe, to nie jest moje dziecko!
   - A skąd wiesz ? Co, murzyn ci się urodził ?
   - To Livia już do ciebie dzwoniła?! - zrobił wielkie oczy.  
   - Co? Nie...
   - Zgadłaś! - pokiwał głową. - I nawet zemdlałem przez to - podrapał się po głowie. - Zoe, ja cię naprawdę przepraszam za ten cały cyrk! 
   - Myślisz, że teraz rzucę się ci w ramiona i wszystko będzie dobrze?! Nie, Cesc mylisz się. Zraniłeś mnie i to bardzo.
   - Ja to wiem - powiedział. - I chcę to naprawić, bo nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie!  
   - W porę to do ciebie dotarło. Skąd mam wiedzieć, że znowu nie przyleci jakaś wiedźma kolejna, że niby w ciąży jest, a ty rzucisz wszystko i do niej polecisz. - mruknęłam.
   - Możesz być spokojna. Po prostu znów mi zaufaj - rozłożył ręce. 
   - A co jeżeli już nie potrafię ? -westchnęłam i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i znowu włączyłam telewizor
   - Proszę cię, Zoe - podszedł i przykucnął przede mną. - Daj mi drugą szansę, a obiecuję, że tego nie pożałujesz. 
   - Oglądam ważny program. Ty jak masz mecze to świata poza nim nie widzisz. - mruknęłam. - Muszę się zastanowić nad tym wszystkim. Ciężko mi z tym.
   - Dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała - położył niepewnie swoją dłoń na mojej.  
   - Liv zaraz powinna być. - cofnęłam rękę i popatrzyłam na niego wymownie.
   - Umówiłyście się? - zapytał cicho. 
   - Miała mi sprzedać jakiegoś newsa. - uśmiechnęłam się do siebie. - Powiedziała, że chce mnie gdzieś zabrać.
   - W porządku - pokiwał głową i podniósł się. - Jakby co... Będę pod telefonem - wymusił lekki uśmiech. - Będę już leciał. 
   - Spoko. - rzuciłam i zamknęłam za nim drzwi. Przebrałam się szybko do wyjścia, zamknęłam za sobą swój dobytek i zbiegłam po schodach na dół. Wypadłam przed frontową bramę. Zobaczyłam czarnego Coopera i podeszłam do niego. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i zajęłam swoje miejsce.
   - Cześć, Zoe - zawołała cała uradowana. 
   - Chyba już wiem co chciałaś mi powiedzieć. Cesc u mnie był. - zaśmiałam się.
   - Że mój niby bratanek ma ciemnoskórego ojca? - wyszczerzyła się. - Jako dobry detektyw już nawet rozwiązałam sprawę ojcostwa - powiedziała zadowolona. - Wszystko jest na dobrej drodze, a nawet Gerard z Cesciem rozmawiali! Więc zabieram cię do SPA by się trochę rozluźnić. 
   - Widzę, że Geri dobrze na Ciebie działa. - wyszczerzyłam się.
   - A czy kiedykolwiek źle działał? - uśmiechnęła się tajemniczo i zmieniła bieg. - A jak tam mój braciszek? Właściwie... Jak z wami obojga?
   - Był u mnie przed chwilą i błagał o wybaczenie. Liv ja nie wiem czy mogę mu znowu zaufać. - jęknęłam.
   - Mój brat jest głupi, ale poczciwy - pokiwała głową. - Głupi dlatego, że uwierzył Jacincie, a poczciwy, bo walczy o to co stracił właśnie przez tą głupotę. 
   - Może nie gadajmy już o facetach, skupmy się na nas i na naszych sexy ciałach. - uśmiechnęłam się i mocniej wbiłam się w fotel.
   - A jeżeli trafią nam się seksi masażyści? - poruszyła brwiami. - Przecież Geri nie musi wiedzieć. - wyszczerzyłam się.
   - Nie musi - puściła do mnie oczko. - W sumie to on sam mruczał coś pod nosem o masażystach, gdy powiedziałam, że zabieram cię do SPA. A niech będzie zazdrosny, tylko na zdrowie mu to wyjdzie - machnęła ręką.  
   - Przynajmniej masz kogoś kto jest o Ciebie zazdrosny. - westchnęłam. - Wyrwę jakiegoś dzisiaj może.
   - Ejże! Ja nie pozwalam! Wszyscy mówią, że ja i Carlota to damskie wersje Cesca! 
   - Sama prawda. - pokazałam jej język. - Ale nie będę się do ciebie podwalać, spokojnie. 
   - Zabawne! - zawołała. - Ja mam nadal nadzieję, że będziecie jeszcze z Cesciem - spojrzała na mnie. 
   - To skomplikowane.
   - Domyślam się. Dlatego dziś odpoczywamy - uśmiechnęła się szeroko.  
  
 LIVIA
   Po bardzo przyjemnym popołudniu z Zoe w salonie SPA, odwiozłam ją z powrotem do mieszkania i sama skierowałam się do mieszkania, które dzieliłam z moim chłopakiem. Jednak się okazało, że miałyśmy panie masażystki, no ale Gerard nie musi o tym wiedzieć, prawda? Chcę go jeszcze raz zobaczyć zazdrosnego. To taki uroczy widok... Jak wtedy w klubie, gdy się zmył, bo nie mógł znieść widoku jak tańczę ze swoim kumplem z pracy! 
 Zaparkowałam samochód i wsiadłam do windy. Po chwili byłam już przy drzwiach. 
   - Jestem! - zawołałam, odwieszając swoją torbę na wieszak w przedpokoju. Zdjęłam buty i weszłam w głąb mieszkania. Pique siedział przy wysepce ze szklanką w ręce i oglądał sportowe wiadomości na małym telewizorze w kuchni. 
   - I jak było ? - zapytał nie odrywając wzroku od ekranu.
   - Przyjemnie - uśmiechnęłam się zalotnie, przytulając się do jego pleców.  
   - Mam nadzieję, że byłaś grzeczna. - powiedział nieco poważniej.
   - A jeżeli odważyłam się poflirtować z przystojnymi masażystami? - wyszczerzyłam się. 
   - Wtedy byłbym bardzo, bardzo zły. - odpowiedział.
   - I głupi przy okazji - zaśmiałam się i usiadłam na wysokim krzesełku obok, nie spuszczając z niego wzroku. 
   - Wiesz, że jestem o ciebie chorobliwie zazdrosny ?
   - Tak, Geri! Bo każdy facet na tym globie nie marzy o niczym innym jak ci mnie ukraść - dodałam roześmiana po czym zabrałam mu szklankę i upiłam trochę soku.  
   - Ten dozorca na ciebie dziwnie patrzył to go trochę postraszyłem i od tamtej pory spokój. Tak samo jak listonosz, od pewnego czasu nic do nas nie przychodzi...
   - Geri! - wybuchnęłam śmiechem i wstałam, mocno go przytulając. - Nawet jeżeli, to gdzie ja znajdę takiego drugiego wielkoluda? 
   - Spokojnie w okolicy nikogo takiego nie znalazłem, a jak jakiś się znalazł to przekupiłem go moimi fotkami to od razu się zmył. - odpowiedział triumfalnie.
   - Jeszcze powiedz, że tymi spod prysznica - powiedziałam zaczepnie, machając rzęsami. 
   - Takie mam tylko dla ciebie. - zamruczał i przymknął oczy.
   - Tak czy inaczej... - poklepałam go po ramieniu i okrążyłam wysepkę, stanęłam przed lodówką i zajrzałam do niej. - Musimy wymyślić coś na Zoe i Cesca - powiedziałam i wyjęłam swój jogurt.  
   - Ty tu jesteś mistrzem podstępów. - westchnął.
   - Mistrz podstępów, który jest przy tym gliną - zaśmiałam się. - Jutro mam od rana dyżur, więc byłoby było gdybyś mi teraz pomógł myśleć, bo za chwile będzie z nimi jak w tym wierszyku o żurawiu i czapli... - odkręciłam butelkę i upiłam łyk jogurtu. - Jak się jedno namyśli to drugie odpuści!  
   - Ja na spokojnie wyciągnę gdzieś Fabsa pod pretekstem męskiego wieczoru, tylko pasuje wymyślić coś oryginalnego. - zamyślił się.
   - W sumie to już Cesc z nią rozmawiał, a wątpię by kolacja przy świecach pomogła od tak - pstryknęłam palcem. - Już prędzej niech zagra superbohatera by pokazać, że jest dla niej gotowy na wszystko - zaczęłam głośno myśleć. 
   - Będę udawał bandziora, a Cesc wkroczy w odpowiednim momencie i ją uratuje ! - krzyknął i zerwał się ze swojego miejsca. - A teraz nagroda za wspaniały pomysł. - wystawił dzióbek i czekał.
   - Z posturą wielkoluda? Każdy cię rozpozna - zaczęłam się śmiać.    
   - Ranisz ! Wyciągniesz jakiegoś z celi po znajomości i będzie.
   - Tak, nawet w CSI tak nie robią - cmoknęłam go w policzek. 
   - Bo my jesteśmy FBI ! Znam się na tym ! Ej ja się o Cesca boje, bo znam jego bojowe chwyty. - jęknął.
   - Te z pielęgniarki i lekarza? - wyszczerzyłam się, a ten spojrzał na mnie błagalnie. - No przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Po prostu rozwaliły mnie te gify, które znalazłam kiedyś. 
   - Ty się nie śmiej, Pedro i Busi wyprawiają lepsze rzeczy.
   - Dlatego nigdy nie prosiłam Cesca o szczegółowe opowiadanie historii ze zgrupowań - westchnęłam teatralnie.  
   - To w takim razie co proponujesz ? Ja bym ich w składziku zamknął.
   - I zostawić informacje na drzwiczkach "Nie otwierać do pogodzenia się". Geri, co my z nimi zrobimy, noo?!
   - Chyba czas na męską rozmowę. - powiedział i wstał z krzesełka. Zabrał swoje kluczyki od samochodu i wyszedł.   
   - Gerard! - zawołałam za nim, ale ten się nie wrócił. Stałam tam jak osłupiała. O co mu chodziło? Męska rozmowa, czyli zapewne pojechał do mojego brata, ale co mu przyszło do głowy?

***
Już niedługo zbliżamy się do finału :)

7 komentarzy:

  1. Cesc i Zoe muszą się pogodzić <3 KOCHAM LIVIĘ I GERIEGO!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszą być razem- Zoe i Czesiu! :)
    Livia nie podrywaj nikogo!
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  3. no no no, męska rozmowa - ciekawe, co ten Geri znowu wymyślił XD czekam na ten happy end, gdzie Zoe i Cesc nareszcie będą razem :))
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za mega rozdział!
    Szybko pisz kolejny!
    Och genialny ♥♥♡
    Kocham to

    OdpowiedzUsuń
  5. uhuuuu ♥
    podoba mi się ten rozdziała.
    jest taki pozytywny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cesc niewątpliwie zasłużył sobie na odrzucenie Zoe, jednak mam nadzieję, że w końcu dojdą oni do porozumienia i dadzą sobie drugą szansę...

    OdpowiedzUsuń