CESC
Wybiegłem z mieszkania Zoe jak
najszybciej się dało. Wszystko zaczynało się układać ale nie,
Jacinta musiała akurat teraz zacząć rodzić. Wsiadłem do
samochodu i od razu skierowałem się do szpitala. Jacinta na
szczęście zamówiła taksówkę. Przez korki nie mogłem przebić
się przez prawie czterdzieści minut. Wpadłem na porodówkę i
zaraz dorwałem jedną z pielęgniarek. Musiałem poczekać aż
lekarze ją przygotują. W międzyczasie zadzwoniłem do Livii. Nie
była zachwycona tym, że ma przyjechać, no cóż a kto pomoże
udokumentować wszystko na nagraniu ?
Zjawiła się razem z Gerardem, co
wcale mnie nie zdziwiło. Zaraz po tym pielęgniarki pozwoliły mi
wejść na sale. Dość nie pewnie przekroczyłem próg ale miałem
być silny, więc taki będę. Uśmiechem się do matki mojego
dziecka i ścisnąłem jej rękę, żeby dodać jej otuchy. Od jej
krzyków zaczęła pękać mi głowa. Dziecko zaczęło już
wychodzić a mnie zakręciło się tak dziwnie w głowie.
- Niech pani oddycha, widzimy już
główkę! - zawołał nagle lekarz.
- Chyba mi nie dobrze. - zwróciłem
się do do jednej z sióstr na sali i zakryłem usta ręką.
- Pan też niech oddycha spokojnie, nie
potrzebujemy dodatkowej pracy przy panu - kobieta pokręciła głową.
- No ale ... - nie zdążyłem
powiedzieć, bo usłyszałem krzyk dziecka. - Czy to jest
Murzyn?! - jęknąłem i osunąłem się na ziemię.
- Cesc! - usłyszałem jeszcze tylko
pisk Jacinty i biała sala przemieniła się w nieprzeniknioną
ciemność.
LIVIA
Siedziałam na korytarzu z
Gerardem, czekając na jakieś informacje o moim bratanku lub
bratanicy. Zadzwoniliśmy już do Carloty i rodziców, a ci kazali
się informować na bieżąco. Oparłam głowę o jego ramię, bo już
trochę tu czekaliśmy. W pewnym momencie wyszła pielęgniarka, ale
nie była zbyt rozmowna. Mruczała tylko coś pod nosem, że tatuś z
Bożej łaski czy jakoś tak. Kilka minut później z tego samego
pomieszczenia wystrzelił mój brat, a my aż podskoczyliśmy. Był
pobudzony jakby właśnie wciągnął całkiem sporą działkę, nie
wspominając już o jego olbrzymich źrenicach...
- I jak?! - zapytałam.
- Mieliście rację! - jęknął.
- W czym? - zdziwił się Gerard.
- Murzyn! - powiedział, a my najpierw
spojrzeliśmy z Pique po sobie, później na Cesca i znów na siebie.
Nie powstrzymaliśmy się i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Murzyn?! - powtórzyłam po nim,
śmiejąc się.
- Małe, czarne i w ogóle do mnie nie
podobne! - jęknął.
- No to gratulacje, stary - Geri aż
zachodził się ze śmiechu.
- To wcale nie jest śmieszne ! Co ja
mam teraz zrobić ?!
- Teraz? Było wcześniej słuchać się
młodszej siostry - powiedziałam. - Tylko czyje może być to
dziecko? Jakiś przypadkowy Afroamerykanin, który przejazdem
natrafił na Wiedźmę?
- Musiało to być jeszcze przed naszym
zerwaniem... - westchnął.
- Przed waszym zerwaniem to ona się
jeszcze kumplowała z... - zaczęłam, a po chwili to moje oczy
wyglądały jak pięciozłotówki.
- Nie, nie możliwe żeby to był Song
! Kolejna zdradziecka świnia w drużynie. - krzyczał.
- Aluzja do mnie? - Gerard uniósł do
góry jedną brew.
- Niee, ależ skąd ... - zaakcentował
i posłał mu mordercze spojrzenie.
- Okej panowie, zostawiam was! Muszę
się o czymś przekonać - ucałowałam w policzek Gerarda i Cesca po
czym sama skierowałam się w stronę wyjścia. Mam nadzieję, że
się tam nie pozabijają, ale ja muszę coś sprawdzić! Wyszłam na
zewnątrz i wsiadłam do samochodu Gerarda, którym tu
przyjechaliśmy. Na szczęście miałam to torebce kluczyki.
Wyjechałam z parkingu. Na szczęście do mojego celu było
niedaleko. Ucieszyłam się kiedy przy skręcie na osiedle
mieszkaniowe minęłam się samochodami z Olivią, która jechała
gdzieś z chłopcami. Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłam.
Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Po chwili w progu pojawił się
Alex, który z uśmiechem zaprosił mnie do środka.
- Hej, miło cię widzieć,
ale zaskoczyłaś mnie swoimi odwiedzinami - powiedział, a ja cicho
się zaśmiałam, wchodząc za nim do dużej kuchni.
- Przyjechałam, bo mam do
ciebie sprawę, Alex - powiedziałam i usiadłam na jednym z krzeseł.
- Okey, może zrobić Ci coś do picia
? -zaproponował.
- Nie, dzięki - pokręciłam głową.
- Pamiętasz, gdy przyjechałeś do Barcelony i po podpisaniu
kontraktu pierwszą noc spałeś u nas? Poznałeś wtedy dziewczynę
Cesca. Był wtedy jeszcze z Jacintą.
- Pamiętam, że nawet mi się
podobała. - zaśmiał się. - Coś z nią nie tak ?
- No właśnie, Alex... Podobała ci
się - uśmiechnęłam się. - Nie żebym coś sugerowała, bo masz
żonę, synów i wiem, że zawsze byłeś szczęśliwy, ale... -
spojrzałam na niego, a ten jakby był z lekka zakłopotany, bo
ciągle szukał wzrokiem coraz to innego celu.
- To nie tak jak myślisz. Byłem
trochę zmęczony i zagubiony, a ona...
- Tylko, że to chyba chwilę musiało
trwać - mruknęłam. - Nie powiem o niczym Olivii, ale nie wiem czy
wiesz, ale ona właśnie urodziła dziecko i... Na pewno ono nie jest
Cesca - zaakcentowałam.
- Co? - zrobił wielkie oczy. - Osiem miesięcy temu, gdy powiedziałem jej, że to pomyłka, ona powiedziała, że wyjeżdża i nic nie wiedziałem o ciąży! Ale to chyba też nie jest moje dziecko.. - spojrzał na mnie niepewnie.
- Co? - zrobił wielkie oczy. - Osiem miesięcy temu, gdy powiedziałem jej, że to pomyłka, ona powiedziała, że wyjeżdża i nic nie wiedziałem o ciąży! Ale to chyba też nie jest moje dziecko.. - spojrzał na mnie niepewnie.
- Alex, bez urazy, ale ono jest czarne.
Zrobisz test na ojcostwo to się upewnimy. Będziemy w kontakcie. -
uśmiechnęłam się blado do niego i zeskoczyłam z krzesełka na
którym siedziałam.
- Teraz jestem zły sam na siebie -
podrapał się po głowie. - Najpierw będę musiał porozmawiać z
tą dziewczyną, później... Jakoś wytłumaczyć się Olivii -
jęknął.
- Trzymam kciuki za ciebie - wskazałam na swoją zaciśniętą dłoń. - Ja po prostu robię wszystko, by ta wiedźma nie zniszczyła doszczętnie mojemu bratu życia, bo już zaczęła...
- Trzymam kciuki za ciebie - wskazałam na swoją zaciśniętą dłoń. - Ja po prostu robię wszystko, by ta wiedźma nie zniszczyła doszczętnie mojemu bratu życia, bo już zaczęła...
- Rozumiem. - westchnął. - Oczywiście
zapewne małemu wszystko czego będzie potrzebował, ale z nią nie
chce mieć nic wspólnego, zwłaszcza jak wrabiała Cesca w
dziecko.
- Więc już widzisz dlaczego jej tak
od początku nie cierpiałam - zaśmiałam się. - I daj znać czy
Oli cię za bardzo nie pokiereszowała - ucałowałam jego policzek.
- Ja zmykam, do zobaczenia - ruszyłam do drzwi. Odprowadził mnie do
nich i pożegnał się. Znaliśmy się długo, bo w końcu grał z
Cesciem w Arsenalu. Wiem, że za bardzo mu dziś humoru nie
polepszyłam, no ale cóż. Wiedzieć powinien.
CESC
Livia prawie wybiegła ze
szpitala, nawet nie wiedziałem dokąd. Zostałem sam z Gerardem i
przyznam, że czułem się trochę niezręcznie. Jakoś dalej nie
przestała mi ta sprawa z Liv.
- Więc jednak nie zostałeś ojcem -
usłyszałem głos Pique.
- Na to wygląda. Ulżyło mi trochę.
Tyle obowiązków, nie wiem czy dałbym radę.
- I masz szansę pogodzić się z Zoe -
zauważył. - Cesc, czy możemy normalnie porozmawiać?
- A co właśnie robimy ?
- Ale wiesz o co mi chodzi... -
mruknął. - Wiem, że rozmawiałeś z Liv o mnie i o niej. Ja też
chcę sobie to wyjaśnić z moim przyjacielem.
- Mogłeś mi chociaż powiedzieć ?! A
nie, że dowiaduje się o tym ostatni. Nawet moi rodzice wiedzieli ?!
- zacząłem krzyczeć a kiedy pielęgniarka wychyliła się z
dyżurki i obdarzyła mnie zabójczym spojrzeniem, ściszyłem
głos.
- Wasz ojciec z moim sami się
domyślili - westchnął i przejechał dłonią po twarzy.
- Ale to nie zmienia faktu, że
powinienem wiedzieć. Może jakoś bym inaczej zareagował, nie
sądzisz?
- Teraz to wiem - skinął głową. -
Po prostu pewnego dnia zakochałem się w twojej siostrze i już nic
na to nie poradzę.
- Rozumiem, że każdy ma prawo się
zakochać. Kiedyś mówiliśmy sobie wszystko.
- A ty wpajałeś mi od małego, że
będzie ze mną źle jeżeli tknę którąś twoją siostrę -
spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- A kto zabronił mi tykać brata ? -
zaśmiałem się.
- No sorry, Cesc, ale to było tak dla
pewności, bo kto wiedział co z ciebie wyrośnie? - sam zaczął się
śmiać.
- Miałeś mnie za geja, bo lubiłem
się do ciebie przytulać. Ahh, te pamiętne czasy z La Masi.
- Masz rację. Widzisz szansę na to by
znów było jak wcześniej pomiędzy nami? No wiesz, przyjaciele? -
zapytał niepewnie.
- Jasne ! Zawsze będę cię kochał
wielkoludzie. - wstałem i uścisnąłem przyjaciela.
- Czyli już nie chcesz mnie zabić? -
zaśmiał się.
- Nigdy ci tego nie wybaczę więc
szykuj się na śmierć w męczarniach.
- Tylko daj mi może pożyć jeszcze,
co? I dać wypełnić to co każdy mężczyzna powinien? - pokazał
mi język.
- Chyba nie masz zamiaru sadzić drzew!
- O tym chyba najmniej pomyślałem -
podrapał się po głowie.
- O nie ! Ty świntuchu ! - walnąłem
go w ramię.
- O budowie domu myślałem! - zrobił
poważną minę. - Głodnemu chleb na myśli - wyszczerzył się.
- Głodny głównemu wypomni. Nie chce
mieć siostrzeńców wielkoludów.
- Nie narzekaj, dobrze ci radzę -
zaśmiał się. - W zaistniałej sytuacji... Nie powinieneś pojechać
do Zoe?
- Dzięki stary. - poklepałem
przyjaciela po ramieniu i wybiegłem ze szpitala. Musiałem odzyskać
Zoe. To tylko teraz się liczyło - nic innego. Będę starał się
jak tylko mogę, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
______________
Nataleczka kaleka pozdrawia z łóżka! trzeba być żeby złamać nogę na rowerze :D
Nieoczekiwany zwrot akcji, co sądzicie?
______________
Nataleczka kaleka pozdrawia z łóżka! trzeba być żeby złamać nogę na rowerze :D
Nieoczekiwany zwrot akcji, co sądzicie?
No i dobrze, że mój Czesiu nie został tatusiem! Od początku wiedziałam, że to nie jego dziecko! ;P
OdpowiedzUsuńTak leć teraz do Zoe i BŁAGAJ o wybaczenie! ;)
Oj Geri Czesław będzie cię kochać zawsze! LOVE FOREVER <33
Livia to mądrala! Uwielbiam ją!
Czekam na nowość!
Cesc i Gerard forever <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! :3
czekam na następny :))
Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuń