ZOE
Cesc zamiast odwieść mnie do domu
postanowił zabrać mnie do siebie. Na prawdę nie miałam ochoty
oglądać Jacinty. Nie podoba mi się ta cała sytuacja i wydaje mi
się to podejrzane. Zresztą nie mnie samej. Zaparkował swoje audii
na podjeździe, wysiadł, odszedł auto i otworzył mi drzwi od
strony pasażera. Od kiedy pojawiła się ona w jego
życiu, czuje się odsunięta na bok. Nic tego nie zmieni nawet
przekonywania Fabregasa, że tak nie jest. Pokonał jednym skokiem
trzy schodki przed drzwiami a potem mi je otworzył. Gdy tylko je
uchylił zobaczyłam w nich wiedźmę. Stała ze skrzyżowanymi
rękoma na piersi i robiła tą swoją złą minkę. Przeszłam obok
niej, uderzając ją z bara. Stała mi w przejściu, nie mam zamiaru
być dla niej miła.
- Trochę ci to zajęło Cesc. - mruknęła.
- Trochę ci to zajęło Cesc. - mruknęła.
- Posłuchaj, sklep masz za rogiem.
Mogłaś wyjść - przewrócił oczami.
- Wiesz, że w takim stanie nie mogę
się przemęczać. A jeśli by mi się coś stało?
- No dobrze już - westchnął i
ostawił siatkę z jakimiś owocami, które królewna sobie zażyczyła
na komodzie. Podszedł do mnie i złapał za rękę, ciągnąć na
taras.
- Poczekaj Cescy. - chwyciła go za
drugą rękę, a ja zdębiałam. Już musiała podchwycić!
- Coś jeszcze? - mruknął do niej.
- Tylko to. - pisnęła i przyciągnęła
go do siebie, całując na moich oczach. Poczułam jak moje serce się
rozpada i jak łzy powoli spływają po policzkach. Nim zdążyła
skończyć, wybiegłam z domu. Prawie się przewróciłam, wpadając
na Liv i Geriego.
- Zoe, co się dzieje? - Gerard
zmarszczył brew, a jego dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.
- Ja-Jacinta po-pocałowała go na
moich oczach. - wydukałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Ja ich oboje zabiję normalne -
jęknęła policjantka i mocno mnie przytuliła, a w tym czasie Pique
wszedł do domu. - No, albo on zrobi to pierwszy - mruknęła.
- Jak ona mogła? Co ja jej zrobiłam?
- Ubzdurała sobie Cesca i teraz
odstawia teatrzyki, a ty nie powinnaś tak reagować, Zoe! Musisz
pokazać, że on jest twój, wiesz?
- Tylko, że on w ogóle się tym nie
przejął, nawet jej nie odetchnął. A teraz pewnie sobie z nią
siedzi. Dopiero co się pogodziliśmy. - pociągnęłam nosem i
wytarłam oczy.
- Gerard mu zrobi pogadankę, chyba
tylko już jego słucha. Bo ja sama już nie mam do niego siły... -
pokręciła głową.
- Może jednak powinnam się jej
postawić. - odpowiedziałam i z powrotem weszłam do domu. Przeszłam
przez korytarz prosto na taras. Pociągnęłam za rękę tą wiedźmę,
tak, że teraz stała przodem do mnie. Zamachnęłam się nim zdążyła
coś powiedzieć i spoliczkowałam ją. - Jeszcze raz to zrobisz a
wylądujesz na intensywnej. - syknęłam do niej.
- Razem z dzieckiem Fabregasa? -
otworzyła szeroko oczy. - Tego chcesz?!
- Przespałaś się z jakimś innym
facetem, a teraz wmawiasz, że to jego dziecko! - krzyknęłam.
- Zważaj na słowa, blondyneczko!
Jeszcze raz mnie tchniesz, a pożałujesz! - warknęła, a wtedy na
taras wypadli Liv, Cesc i Gerard.
- Nie boję się Ciebie, jaszczurko. -
rzuciłam i splunęłam jej w twarz.
- Dziewczyny, zwariowałyście?! -
zawołał Cesc i stanął pomiędzy nami.
- Ja nie dam rady - szepnęłam i wyminęłam ich, kierując się do wyjścia.
- Poczekaj, odwiozę cię - za mną pojawiła się Livia.
- Ja nie dam rady - szepnęłam i wyminęłam ich, kierując się do wyjścia.
- Poczekaj, odwiozę cię - za mną pojawiła się Livia.
- Dziękuję, ale chyba wrócę pieszo.
Słyszałam, że miałaś zabrać swoje rzeczy więc nie chce ci
przeszkadzać.
- Sama widzisz, że chyba to przełożę
i wrócę tu z Gerardem jak ich nie będzie - przewróciła oczami.
Wsiadaj! - rozkazała.
- Okey. - otworzyłam drzwi jej auta i
zajęłam swoje miejsce.
- Jutro przyjadę po rzeczy. Jacinty
nie będzie, bo podobno ma iść i spotkać się z jakąś
koleżaneczką, tak przynajmniej wczoraj usłyszałam, a Cesc ma
sesje zdjęciową. - powiedziała i odpaliła. - Serio, głupio
wyszło z Cesciem! Wydziedziczam go!
- Nie powiedział mi, że jutro jedzie
do PUMY. - zdziwiłam się. - Obrabujesz go z kart kredytowych to
chłopak może zmądrzeje.
- Nabroi, a potem sam nie wie co robić
- westchnęła. - Nie, oszczędzę go. W końcu musi bulić na
zachcianki Jacinty, a potem na te wszystkie ubranka!
- Już niedługo się zacznie... Ty
lepiej opowiadaj co u ciebie i Geriego? - zmieniłam szybko temat, bo
na samo wspomnienie o wiedźmie robi mi się nie dobrze.
- Cieszył się jak głupi, gdy
postawiłam go przed faktem dokonanym, że zostaję u niego -
zachichotała.
- W końcu będzie mogli robić
wszystko co chcecie. Tylko, że ja nie chce zbyt wcześnie zostać
ciocią. - szturchnęłam ją łokciem.
- Spokojnie - zaśmiała się. - A ja
na razie nie chcę zostać mamą, choć pewnie moja mama z chęcią
zostałaby już babcią! Ale może zadowoli się na razie bękartem
Cesca?
- Nie sądzę by skakała ze szczęścia.
A właśnie kiedy jedziesz w odwiedzinki na obiad do rodziców.
Podkablujesz coś na tego kretyna?
- Tata wygadał się mamie o mnie i
Gerardzie, więc będziemy w Arenys w niedzielę! Pewnie, że
podkabluję!
- Mama wzięła go siłą widzę. -
zaśmiałam się. - Pewnie jest szczęśliwa. Zna go od dziecka, a
teraz jej córka jest jego dziewczyną.
- Moja mama to już to przewidywała,
gdy Cesc zaczął się kumplować z Gerardem - westchnęła. - To
jest dziwne, serio! Zawsze sobie dogryzaliśmy, a gdy miał jakąś
dziewczynę, to ją wypłaszałam, za co był ogromnie zły! A teraz
jest, jak jest - uśmiechała się pod nosem.
- Przeznaczenie. - pokazałam jej
język. - Możesz mnie tu już wysadzić.
- No dobra. Ja wracam po Gerarda. Jak
widać, znów będzie musiał mi pożyczyć coś swojego na piżamę!
- Do zobaczenia. Zadzwonię! -
krzyknęłam jeszcze i pomachałam kiedy odjeżdżała. Marzyłam
tylko o tym, aby wziąć prysznic i położyć się spać. Jestem
wykończona tym wszystkim. Mam dość wszystkiego. Carmen wraca w
niedzielę więc muszę trochę ogarnąć mieszkanie, jakiś obiad i
oczywiście odebrać ją z lotniska.
LIVIA
Byłam naprawdę wkurzona. Niech
mi się Cesc nie pokazuje na oczy, bo będzie z nim źle! Nie dosyć,
że uwierzył Jacincie, to rozstał się z Zoe! Koszmar! Teraz tylko
wystarczy utrzymać w tajemnicy mnie i Gerarda, bo inaczej
rozpętałoby się piekło. To, że u niego mieszkam nie zwraca na
nas uwagi. Często bywało tak, że jak zasiadywałam u niego,
nocowałam tam. Siostra przyjaciela - świętość nie do ruszenia,
ale jednak Pique okazał się być grzesznym. I ja też! Ale dobrze
nam z tym!
Obudziłam się objęta silnymi
ramionami Gerarda, w których czułam, że to był mój azyl.
Leżałam chwilę przytulona do niego, ale później musiałam go
obudzić. Dochodziło południe, a my jedliśmy dopiero śniadanie.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy do domu, mojego i Cesca. Fabs miał
być na sesji zdjęciowej, a Jacinta miała zlot na Łysej Górze. Do
środka dostaliśmy się bez trudu, bo w końcu nadal miałam klucze.
Wyszliśmy na górę i od razu skierowaliśmy się do mojego dawnego
pokoju. Ustawiliśmy torby na jednej stronie łóżka i zaczęliśmy
najpierw pakować moje ubrania.
W pewnym momencie poczułam jego
dłonie na swojej talii. Przesunął czubkiem nosa po moim karku i
cicho zamruczał, a ja się zaśmiałam.
- Wiesz, że chcę zdążyć
zanim tamci się pojawią?
- Co nam szkodzi Liv? Mamy mnóstwo
czasu. - szepnął.
- Głuptas - zachichotałam i
odwróciłam się do niego przodem, oplatając jego szyję.
Spojrzałam w górę na twarz mojego ukochanego wielkoluda.
- I do tego nieprzyzwoicie przystojny.
- uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował.
- Taki jesteś pewny? - wyszczerzyłam
się.
- No wiesz, mało to ja mam propozycji
do reklam?
- Wypromowałeś się na Mundialu przez
ten cały huczny romans z Shakirą. W sumie to nie wiem co ona
takiego w tobie widziała ciekawego - pokręciłam nosem.
- To samo co ty, złotko. - puścił mi
oczko.
- Widzę w tobie przerośniętego
wielkoluda, który jest niezwykle seksowny - poruszyłam brwiami.
- Ty też jesteś niczego sobie. Taki
Cesc w peruce. - zaśmiał się.
- Gerard! To zabrzmiało dziwnie! -
otworzyłam szeroko oczy, uderzyłam go lekko w ramię i zabrałam
kilka rzeczy do walizki, udając obrażoną.
- Przepraszam. - złapał mnie od tyłu
i obsypał moją szyję pocałunkami.
- Phii, myślisz, że trafiłeś na
pierwszą lepszą łatwą, która złamie się przez takie gierki? -
prychnęłam na żarty.
- Ty już to zrobiłaś. - zamruczał
mi do ucha. - Uwielbiasz to.
- A wiesz co? Masz rację! - machnęłam
ręką i odwróciłam się do niego, pociągając za sobą prosto na
miękki materac łóżka.
- Nie mów, że chcesz mnie
wykorzystać! Nie zaciągniesz mnie po raz drugi dzisiejszego dnia do
łóżka!
- Panie Pique, sam pan zaczął -
zamruczałam.
- To przez ciebie. To ty tak na mnie
działasz, że zawsze mam ochotę.
- A nie Shakira? - uśmiechnęłam się
słodko.
- Shakira chciała tylko waka waka. -
zaśmiał się.
- Biedak - pokazałam mu język. - To
przez nią zostałeś wykorzystany, mój drogi! - pogłaskałam go po
policzku.
- Trauma do końca życia...
- Na szczęście, jestem ja! -
wyszczerzyłam się i wpiłam w jego usta. Jego dłonie zaczęły
wędrować po całym moim ciele, a po usta od szyi do obojczyka. I
jak tu się takiemu postawić?
Geri ty słooodziaku!
OdpowiedzUsuńCzesław wracaj do Zoe!
Wiedźma wynoś się stąd!
Czekam na więcej! :*
K O C H A M Geriego i Livię, są najlepsiejsi na całym świecie, i najsłodszy, a Cesc to głupek (chwilowo) i tyle. Dzięki dziewczyny za to opowiadanie, jest takie piękne i za**biste, że aż boli :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Gerardowi i Livii wszystko dobrze się układa. Szkoda mi jednak Zoe. Cesc to kretyn, że wierzy Jacincie...
OdpowiedzUsuń