poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Siedemnasty: Na tobie też się zawiodłem!

 CESC

   Nie wiem która była godzina i nawet nie chciałem wiedzieć. Jedyny dzień kiedy mam wolne i chce sobie dłużej pospać, to nie bo już ktoś musi tłuc się od samego rana. Oczywiście nie kto inny jak moja ex, bo od paru dni Liv już tu nie mieszka. Przyznaję, brakuje mi jej, ale to ona chciała się wynieść. Wstałem i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem świeżą koszulkę. Nie miałem zamiaru paradować przed nią w samych gaciach bo zaraz by się na mnie pewnie rzuciła. Od ostatniego razu musiałem odkażać buzię ze trzy razy dziennie. Zszedłem na dół do kuchni i normalnie się przeraziłem. Pomieszczenie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado.
   - Mogę wiedzieć co ty do cholery tu wyprawiasz ?! - krzyknąłem i wyrwałem jej nóż z ręki.
   - Przygotowuję śniadanie, Cescy - uśmiechnęła się. - Ale pochlebia mi to, że tak bardzo się o mnie martwisz, żebym nie zrobiła sobie krzywdy, lecz jestem już dużą dziewczynką i daję radę - wspięła się na palcach i ucałowała mój policzek.
   - Mówiłem żebyś mnie więcej nie całowała! Szkoda, że bardziej nie hałasujesz i nie zdarłaś mnie z łóżka o szóstej!
   - Oj, Cesc - westchnęła. - Nie marudź i przede wszystkim nie krzycz. Dziecko tego nie lubi. 
   - Dziecko chyba też nie polubi smażonych w głębokim tłuszczu. - westchnąłem i zabrałem też patelnie.
   - Wiem, że marna ze mnie kucharka, ale przynajmniej się staram - powiedziała z wyrzutem. 
   - To dlaczego nie zrobisz sobie kanapek?
   - Bo chciałam spróbować czegoś nowego - powiedziała inteligentnie. 
   - Szkoda, że nie ma tu Liv zaraz by coś smakowitego przygotowała. - mruknąłem i wyciągnąłem z lodówki szynkę.
   - Twoja siostra zapewne teraz przyrządza śniadanko swojemu chłopakowi - przewróciła oczami.
   - Ciekawe jakiemu? - zaśmiałem się. - Ona nie ma chłopaka.
   - Serio? - spojrzała na mnie. - Bo ostatnio gdy tu z nim była, odniosłam całkowicie inne wrażenie. Pomagał się jej spakować - zaakcentowała. 
   - Geri? Dobre sobie. Oni się tylko przyjaźnią, przecież wiesz. - pokręciłem głową i wsadziłem do ust kanapkę.
   - To wiedziałam, ale ta ich przyjaźń jest chyba dosyć intensywna!  
   - Coś ci się przywidziało. Geri by mi tego nie zrobił.
   - No wiesz, tobie może nie, ale twojej siostrze... - wzruszyła ramionami, robiąc minę niewiniątka. - I chyba nie widzieli, że wróciłam do domu wcześniej. 
   - Nie wierzę w to, słyszysz? Robisz to specjalnie. - zacząłem krzyczeć i kopnąłem stojący kosz na śmieci.   
   - Livia coś mówiła, że chyba dziś będą w Arenys... Nie żebym ich specjalnie podsłuchiwała w jej pokoju, ale wiesz... - robiła miny jakby ćwiczyła do jakiejś roli. 
   - Jadę tam! - rzuciłem i pobiegłem po kluczyki do auta po drodze ubierając buty. Nie mogłem uwierzyć w to, że Jacinta bredzi takie rzeczy, ale gdy tam pojadę na spokojnie, zobaczę, że to nie jest wcale prawda, będę o wiele spokojniejszy. W końcu nie raz, gdy byliśmy dużo młodsi, wmawiałem przyjacielowi, że nie ma prawa kręcić się 'bardziej niż powinien' przy moich obu młodszych siostrach. Wybiegłem jeszcze na górę, by zabrać portfel z dokumentami, a gdy już wybiegłem z domu, zobaczyłem, że Jacinta jakby nigdy nic usadowiła się już w moim samochodzie i mnie oczekuje.
   - Nie jedziesz. - powiedziałem stanowczo.
   - A to niby dlaczego? - zapytała z wyrzutem. 
   - A po co mam cię za sobą tam ciągnąć?
   - Bo może mam ochotę znów spotkać się z twoimi rodzicami. Dobrze byłoby gdyby dowiedzieli się o twoim dziecku - mruknęła i zabrała się za zapinanie pasów.  
   - No dobra, niech Ci będzie. - westchnąłem i odpaliłem silnik.

GERARD

   Właśnie zajeżdżaliśmy pod rodzinny dom mojej dziewczyny. Szczerze mówiąc to byłem z tego powodu bardzo zadowolony, chociaż z drugiej strony... To wszystko działo się za plecami mojego najlepszego przyjaciela, którego bądź co bądź teraz okłamuję. Jestem z jego siostrą, a gdyby się dowiedział w nieodpowiedni sposób... Oj byłoby ciężko! Musimy z Livią jak najszybciej obmyślić, jak poprowadzić rozmowę z jej bliźniakiem. 
 Wysiedliśmy z samochodu, a z domu od razu wybiegła rodzicielka Livii. Najpierw wyprzytulała ją, a później mnie, a jeszcze bardziej zapunktowałem, bo podarowałem jej bukiet róż. Livia stwierdziła, że co do tego mam gust, więc sam wybierałem. 
   - Zaraz powinniście ode mnie oberwać, wiecie? Powinnam się o tym od was dowiedzieć, a nie przez przypadek od ojca - pokręciła głową.
   - Wybacz mamo, ale ty nie potrafisz dochować tajemnicy. - uśmiechnęła się i przytuliła się do niej.
   - Dobrze, już dobrze - pokręciła głową. - Chodźmy do środka - skierowała nas i we trójkę weszliśmy do środka. Tam przywitaliśmy się z gospodarzem oraz Carlotą i Sergim, którzy akurat też tu byli. - Usiądźcie, ja zaraz podam. - powiedziała Pani Nuria i wskazała na stół.
   - Ja ci może pomogę - zawołała od razu Livia i pognała za nią do kuchni, ja zostałem tam z resztą.  
   - Słyszałem, że wybieracie się do Londynu. - zwróciłem się do Carloty. 
   - Tak, na jakiś czas. Wiesz, język, praca. Zawsze się przyda - odparła. 
   - Ty sobie tam lepiej Sergiego przypilnuj. Dobrze Ci radzę. Wujek Pique dobrze radzi.
   - Czy taki wujek to nic nie wiadomo - zaśmiał się Francesc Senior.
   - Wujek, tatku, wujek - krzyknęła z kuchni Livia. - A ty będziesz dziadkiem - mruknęła, wracając ze sztućcami.     
   - Jesteś w ciąży Livia?! No gratuluję, a teraz trzeba tylko weselicho planować! Matko, polej wina! 
   - Nie! - zamachała ręką od razu. - Wtedy Gerard nie byłby wujkiem, prawda? - zaśmiała się i usiadła na moich kolanach, patrząc na swojego ojca. - To Cesc zmalował sobie ciekawą przyszłość.  
   - Czyli on i Zoe. Widzę, że nie próżnowali! Matka, gdzie to wino?! 
   - Wiedźma się znów pojawiła - wtrąciła Carlota, przewracając oczami i wtedy dołączyła do nas ich mama.
   - Jacinta?! - otworzyła szeroko oczy, a Livia przytaknęła. 
   - Teraz na drugą nóżkę. - wtrącił Francesc Senior i polał drugą kolejkę.
   - Ojciec odstaw wino i idź otwórz drzwi bo ktoś dzwoni. - rozkazała gospodyni.
   - Nie pozwalacie mi się cieszyć z zostania dziadkiem - pokręcił głową i wstał.
   - Przepraszam za niego, ale przedtem cieszył się z sąsiadem, bo on natomiast po raz szósty zostanie ojcem i takie tam - pokręciła głową pani Nuria.
   - Nic się nie stało - skinąłem głową z lekkim uśmiechem.Wtedy do dużego pokoju wparował nagle Cesc, a ja zamarłem. Livia tak samo, bo w tym momencie ścisnęła moją dłoń. Wtedy za nim pojawił się ich ojciec i Jacita. Nie rozumiałem po co ją tam ciągnął, no ale dobra. Mamy teraz inny problem...
   - A jednak to prawda - mruknął, patrząc na naszą dwójkę. My nadal siedzieliśmy w ciszy. 
   - Cesc, może usiądziecie? - odezwała się pani Nuria.
   - Nie będę nigdzie siadał! Nie przyszedłem tu na obiadki! Jak mogłeś mi to zrobić, przecież się przyjaźnimy, mieliśmy umowę! - zaczął krzyczeć jak opętany i wymachiwać rękami. Gdyby nie Francesc senior, rzuciłby się na mnie z pięściami.
   - Cesc, uspokój się - oboje z Livią wstaliśmy i spojrzeliśmy na mojego przyjaciela. - Właśnie dlatego na razie nie wiedziałeś, bo sam widzisz jak na to reagujesz - ciągnęła dziewczyna. 
   - A ty byłabyś spokojna gdyby ktoś złamał obietnice? Nie mogę w to uwierzyć! Zdradziłeś mnie i zniszczyłeś naszą przyjaźń. Nie chcę widzieć cię więcej na oczy! - warknął i podszedł do mnie i przyłożył mi w twarz. Złapałem się odruchowo za policzek a potem zobaczyłem, że z wargi leci mi krew.
   - Przestań! - pisnęła Livia i stanęła wtedy przede mną, a przy Cescu od razu pojawił się jego ojciec i Sergi, którzy go odciągnęli.
   - Na tobie też się zawiodłem! Doskonale o tym wszystkim wiedziałaś, ale mimo to musiałaś dostać to co chciałaś. - mruknął do siostry.
   - Bo gdybyś był inny, wiedział byś o tym od samego początku - patrzyła na niego. - Fakt, to był cios poniżej pasa, że nie powiedzieliśmy ci, ale sam sobie na to zapracowałeś. 
   - Teraz to moja wina?! O nie! Nie zwalicie tego na mnie! Nie chce was więcej widzieć! - krzyknął i wypadł z domu. Jacinta tylko się zaśmiała i poleciała za nim.

______________________
No i Cescy w końcu się o wszystkim dowiedział, wpadł w szał i rzucał się z pięściami na wszystkich xd Francesc senior dobrze wie jak rokzręcić bibe haha xd Coppernica chciala mnie zatłuc za ten wątek z winem ale coż jednak żyję i mam się dobrze bo narazie jest odcięta od świata xd


3 komentarze:

  1. Genialny odcinek! :)
    Przy tym wątku z ojcem Cesca to sie nieźle uśmiałam ^^
    Czekam na następny! :* :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no Czesław to mnie tu rozwalił! Masz wracać do Livi i Gerarda i ich przytulić, bo z nich taka ładna parka!
    Ale masz fajnego tatkę Czesiu! ;d
    A gdzie Zoe?! ;((((
    Jacinta spadaj na drzewo! Nie, no wiedźma nie ma miejsca w moim sercu!
    Blondi wracaj do Fabregasa, bo trzeba mu zafundować Ice Bucket! ;)
    Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się porobiło... Mam nadzieję, że kiedy Cesc ochłonie Livi i Gerardowi uda się go jakoś udobruchać, a on zrozumie...

    OdpowiedzUsuń